Roxana Hernandez znajdowała się wśród osób, wędrujących przez Amerykę Środkową do granic USA. Transpłciowa kobieta po złożeniu wniosku o azyl została zatrzymana. Najpierw trafiła do ośrodka w Nowym Meksyku, ale dwa dni później była już w szpitalu z objawami zapalenia płuc, odwodnienia i powikłań związanych z HIV. Hernandez zmarła 25 maja, kiedy została przewieziona do szpitala w Albuquerque. Jako wstępną przyczynę zgonu podano „zatrzymanie akcji serca”.
Pół roku po śmierci 33-latki ujawniono nowe informacje. Stacja CBS News podaje, że na żądanie rodziny przeprowadzono ponowną sekcję zwłok zmarłej. Jej wyniki rzekomo wskazują, że kobieta przed śmiercią została pobita. „Autopsja wykazała »dowód fizycznego znęcania się«. Siniaki po lewej i prawej stronie klatki piersiowej, sięgające do pleców, wskazującą na zadawane wczesnej ciosy” – czytamy w raporcie, na który powołuje się CBS News.
Urząd odpiera zarzuty
Prawnicy reprezentujący rodzinę zmarłej przekonują, że Hernandez wielokrotnie odmawiano dostępu do opieki medycznej, gdy skarżyła się na wymioty i biegunkę. Pomoc miała otrzymać dopiero kilka dni po wystąpieniu objawów choroby. Urząd Imigracyjny i Celny USA (ICE) odpiera wszystkie zarzuty mówiące o tym, że 33-latka została w jakikolwiek sposób wykorzystana w areszcie. „ICE bardzo poważnie podchodzi do kwestii zdrowia i bezpieczeństwa osób pozostających pod naszą opieką. (…) Każda śmierć, która ma miejsce w areszcie ICE, jest powodem do niepokoju. Będziemy zajmować się tą sprawą” – brzmi komunikat.
Amerykańska organizacja Transgender Law Center (TLC), zajmująca się obrona praw osób transpłciowych wskazuje, że Hernandez uciekała z Hondurasu przed prześladowaniem. Przedstawiciele TLC są przekonani, że śmierci 33-latki można było uniknąć.