W sobotę 8 grudnia na Polach Elizejskich doszło do kolejnych starć. Francuska policja zatrzymała 481 osób. Premier Edouard Phillipe poinformował, że 211 zatrzymanych trafiło do aresztu. Le Parisien podało, że 34 osoby trafiły w ręce policji jeszcze przed rozpoczęciem manifestacji, ponieważ obawiano się, że wykorzystają one protest do starć z policją i wywołania zamieszek. Według najnowszych informacji, na Polach Elizejskich zgromadziło się ponad 5 tysięcy demonstrantów. Krótko po rozpoczęciu protestu doszło do starć manifestujących z policją, która użyła gazu łzawiącego i armatek wodnych.
W kilku regionach Francji aby uspokoić sytuację wprowadzono zakaz organizowania demonstracji od piątku do niedzieli wieczorem. W całym kraju trwa wielka mobilizacja sił policyjnych. W gotowości pozostaje ponad 89 tysięcy funkcjonariuszy. Minister spraw wewnętrznych Christophe Castaner zapewnił, że stosowne służby są w stanie maksymalnego pogotowia.
Z ogromnymi utrudnieniami muszą liczyć się turyści, którzy w ten weekend przebywają w stolicy Francji. Wiele słynnych obiektów takich jak wieża Eiffla, Łuk Triumfalny czy Sainte-Chapelle są zamknięte dla zwiedzających. Wiele oper i teatró odwołało spektakle. Z kolei dyrektorzy muzeów takich jak Luwr, d'Orsay, Grand Palais czy Centre Pompidou poinformowało o zamknięciu placówek w sobotę 8 grudnia. Podobne środki ostrożności zastosowano w kilku obiektach w Bordeaux.
Protesty we Francji
Protesty we Francji trwają już od 17 listopada. Od tego czasu w wielu miastach dochodziło do blokad dróg i zamieszek, z których najgwałtowniejsze obserwowano w Paryżu. Na antenie France 3 mer stolicy Anne Hidalgo poinformowała, że straty spowodowane protestem wynoszą obecnie około czterech milionów euro. Z kolei w całym kraju są to już kwoty liczone w miliardach euro. Sprzeciw ulicy zmusił rząd do ustępstw. Premier Philippe w telewizyjnym wystąpieniu zapowiedział, że przynajmniej przez najbliższe pół roku nie będzie podwyżki akcyzy na paliwo, od której zaczęły się protesty. Zapewniał też, że zimą nie wzrosną ceny gazu i elektryczności. Dodatkowe opłaty były tłumaczone przez polityków koniecznością zadbania o środowisko naturalne. Może okazać się, że refleksja polityków przyszła za późno. Protestujący, pomimo spełnienia ich początkowych postulatów, nie zamierzają bowiem kończyć z demonstracjami. Teraz domagają się podwyżki płacy minimalnej oraz rezygnacji Emmanuela Macrona.