Sytuacja przedstawiona w liście nadesłanym do redakcji Onetu dotyczy pani Danuty pracującej w branży turystycznej oraz jej partnera Andrzeja. Para wykupiła w biurze podróży TUI wycieczkę do Kenii. Po tygodniu od przylotu do Afryki kobieta zaczęła uskarżać się na problemy zdrowotne.
„Wyjechała jako osoba zdrowa”
„Pani Danuta od wtorku tj. 8 stycznia zaczęła dziwnie się zachowywać. Jej zachowanie wskazuje albo ma problemy psychiczne, co rzekomo podejrzewają lekarze (które nigdy nie występowały wcześniej, a wyjechała jako osoba zdrowa), albo odurzenie substancjami psychotropowymi. Od kilku dni Andrzej wraz z partnerką są wożeni po różnych szpitalach, które naliczają ogromne opłaty za rzekome leczenie. Część szpitali w ogóle odmówiła przyjęcia. Nikt o niczym nie informował, o tym co się dzieje i jakie dalsze kroki podjąć” – czytamy w liście cytowanym przez Onet.
Autorzy listu, którzy są bliską rodziną pana Andrzeja, zwrócili uwagę na skandaliczne warunki, w jakich hospitalizowano panią Danutę. Kobieta miała być umieszczana w pomieszczeniach z kratami, gdzie jedynym miejscem do leżenia był materac. Podawano jej lekarstwa, które zamiast uspokajać, wywoływały efekt pobudzenia oraz napady agresji. „Występują również jakieś dziwne urojenia. Reakcje, które obserwujemy są podobne do tych które wywołują narkotyki. Wygląda to tak jakby była specjalnie szprycowana i wożona między różnymi szpitalami celem wyłudzenia coraz większych kwot pieniędzy” – zaznaczono w liście.
Co na to TUI?
Bratowa partnera pani Danuty zwróciła uwagę na to, że ta sytuacja jest w pewnych aspektach podobna do historii Magdaleny Żuk, chociaż stroni od wyciągania tak daleko idących wniosków. Wyraziła zdziwienie faktem, ze zdrowa osoba nagle „staje się chora psychicznie” i wygląda tak, jakby była pod działaniem narkotyków. Krewni przebywający w Polsce utrzymują stały kontakt z panem Andrzejem. Mężczyzna przekazał, że jeszcze przed pojawieniem się tajemniczych objawów, do pokoju hotelowego dostarczano butelki z wodą niezabezpieczone folią, chociaż na początku pobytu właśnie takie donoszono turystom.
Para miała ruszyć w drogę powrotną do Polski 12 stycznia. Zamiast trafić na lotnisko, pani Danuta została zatrzymana przez policjantów. Decyzja funkcjonariuszy była motywowana agresywnym zachowaniem Polki. Do pary dołączył już przedstawiciel konsulatu. Wiadomo jedynie, że lekarze nie zgadzają się, by pani Danuta polecała rejsowym samolotem. Jeśli chce wrócić do ojczyzny, konieczne jest opłacenie transportu medycznego, którego koszt oscyluje w granicach 400 tys. złotych.
Co na to biuro podróży? W komunikacie przekazanym Onetowi zaznaczono, że pracownicy biura od początku są „w kontakcie z rodziną klientki, przedstawicielstwem TUI w Mombasie, hotelem, konsulatem, a także Ambasadą RP w Nairobi”. „Ze względu na dane wrażliwe dot. stanu zdrowia oraz uszanowanie prywatności klientki nie ujawniamy szczegółów sprawy” – podsumowano.
Czytaj też:
Wybuchy i strzały w luksusowym kompleksie hotelowo-biurowym w Nairobi. „Jesteśmy atakowani”Czytaj też:
75-letni Polak miał bilet do Gdańska. Wylądował na lotnisku na Malcie