Uchodźca nie został wpuszczony do Australii. Dostał nagrodę dla… Australijczyków

Uchodźca nie został wpuszczony do Australii. Dostał nagrodę dla… Australijczyków

Uchodźcy, zdjęcie ilustracyjne
Uchodźcy, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Newspix.pl / Artur Widak
Kurd Behrouz Boochani to uchodźca z Iranu. Odmówiono mu wjazdu do Australii. W związku z tym od kilku lat przebywa na wyspie Manus. Teraz został laureatem nagrody Victorian Premier’s Literary Awards. Co ciekawe, wyróżnienie zdobyć mogą jedynie obywatele Australii lub stali mieszkańcy tego kraju.

Kurd Behrouz Boochani to uchodźca, który od 2013 roku przebywa na wyspie Manus. Jak podaje BBC, Australia nie zgodziła się na wjazd mężczyzny do kraju. Państwo to stosuje surową politykę wobec wszystkich osób ubiegających się o azyl, które docierają do niego – podobnie jak w przypadku Boochaniego - drogą morską. Tacy ludzie nie mają prawa wstępu do Australii. Boochani uciekł z Iranu, ponieważ obawiał się, że „zostanie skazany za prowadzoną działalność dziennikarską".

Behorouz Boochani napisał książkę „No Friend But Mountains”, gdy przebywał w ośrodku dla uchodźców. Dokonał tego korzystając z WhatsAppa. Przez aplikację wysyłał tłumaczowi fragmenty tekstu. Tworzył w taki sposób, ponieważ obawiał się, że strażnicy ośrodka zniszczą jego twórczość. Teraz Boochani został wyróżniony przez organizatorów konkursu Victorian Premier's Literary Awards. Co ciekawe, w konkursie udział mogą wziąć jedynie pisarze z Australii lub osoby, które na stałe przebywają w tym kraju. Boochani otrzymał 100 tys. dolarów za zdobycie głównej nagrody i 25 tys. dolarów za zwycięstwo w kategorii literatura faktu. Jury konkursu uznało książkę Boochaniego za „oszałamiające dzieło sztuki i krytyczną teorię, która unika prostego opisu".

Przemówienie Boochaniego

Boochani nie mógł osobiście odebrać nagrody, ponieważ nie ma prawa wjechać na terytorium Australii. Skomentował jednak swój sukces w rozmowie z BBC. Powiedział, że nagrody wywołały u niego „paradoksalne uczucia”. - W pewnym sensie jestem bardzo szczęśliwy, ponieważ jesteśmy w stanie zwrócić uwagę na tę sytuację i to jest wspaniałe… Ale z drugiej strony czuję, że nie mam prawa do świętowania, ponieważ mam wielu przyjaciół, którzy cierpią w tym miejscu. Najważniejszą sprawą dla nas jest uwolnienie się od tej wyspy i rozpoczęcie nowego życia – powiedział w emocjonalnym wystąpieniu. Bochani zaznacza, że chce, aby jego czytelnicy zrozumieli sytuację uchodźców i dostrzegli „systematyczną próbę pozbawienia ich tożsamości, człowieczeństwa i indywidualności".

Czytaj też:
Nabożeństwo trwało... 96 dni. Wszystko po to, by uchronić rodzinę uchodźców

Źródło: The Guardian