Doniesień o końcu świata było tak wiele, że na nikim nie robią już specjalnego wrażenia. Końcówka 2012 roku była prawdziwym szaleństwem, jeśli chodzi o obawy związane z końcem świata. Dokładnie 21 grudnia kończył się kalendarz Majów. Przewidywano, że będzie to również początek zagłady. Z kolei prawosławna święta Matrona Nikonowa przewidziała, że koniec świata nastąpi 19 sierpnia 2017 roku. To tylko dwie z wielu teorii, które się nie sprawdziły.
Galeria:
Kto przepowiadał koniec świata?
Tym razem media społecznościowe zelektryzowała kolejna teoria o końcu naszego świata. Rosyjscy astronomowie twierdzą, że ich przewidywania na pewno się sprawdzą. Badacze z Wydziału Mechaniki Nieba na Uniwersytecie w Petersburgu przywołali słynną przed laty asteroidę Apophis, której nazwa pochodzi od egipskiego boga zła i zniszczenia. W 2029 roku ma ona przelecieć w odległości około 37 tysięcy km od Ziemi. Zdaniem naukowców w 2068 roku możemy mieć znacznie mniej szczęścia. To właśnie w tym roku asteroida może się bowiem uderzyć w Ziemię z prędkością 7,4 km/s. Rosyjscy eksperci powołują się na badania, z których wynika, że Apophis w ciągu najbliższych lat co najmniej pięciokrotnie zbliży się do naszej planety.
Po tym jak przestraszeni internauci zaczęli publikować komentarze dotyczące konieczności rozpoczęcia przygotowań do końca świata, głos postanowiła zabrać NASA. Amerykańska agencja uspokaja, że szansa na upadek asteroidy w 2068 roku wynosi obecnie około 1 do 150 tysięcy. Jednocześnie warto podkreślić, że NASA zakwalifikowała ten obiekt jako potencjalnie niebezpieczny. W ten sposób klasyfikowane są te asteroidy, których orbita znajduje się na kursie kolizyjnym z Ziemią.
Czytaj też:
Dziennikarz „Gazety Wyborczej” pobity. „Tłukli mnie czymś twardym głównie po twarzy”