Rzecznik Parku Narodowego Wielki Kanion Murray Shoemaker poinformował, że do wypadku doszło w środę około godziny 11:30. Mężczyzna samotnie zwiedzający jedną z najsłynniejszych atrakcji turystycznych Arizony spadł z krawędzi punktu widokowego South Rim. Ratowników zaalarmował świadek upadku turysty. Ciało mężczyzny zostało po kilku godzinach wydobyte z głębokości około 122 metrów. Konieczna była pomoc specjalistycznej ekipy i użycie helikoptera.
W związku ze śmiercią 67-latka wszczęto śledztwo. Jego główna hipoteza jest taka, że doszło do nieszczęśliwego wypadku. ABC News podkreśla, że to trzeci śmiertelny wypadek w parku w ciągu ostatnich ośmiu dni. 26 marca pracownicy znaleźli zwłoki na odludnym terenie w okolicy South Rim. Dwa dni później podczas robienia selfie zginął turysta z Hongkongu. Jego grupa odwiedziła m.in. punkt widokowy Eagle Point, który znajduje się w zachodniej części Wielkiego Kanionu., którą zarządzają Indianie Hualapai. 50-latek tak bardzo chciał mieć efektowne zdjęcia na tle Kanionu, że kompletnie zignorował względy bezpieczeństwa. Podczas robienia fotografii mężczyzna poślizgnął się i spadł z wysokości około 300 metrów.
W miejscu, w którym pozował, nie ma żadnej bariery oddzielającej od przepaści. Znajdują się jedynie tablice przestrzegające przed zbliżaniem się do krawędzi. Na miejsce natychmiast zostało wezwane pogotowie. Turysta został przetransportowany helikopterem ratunkowym do szpitala. Mimo wysiłków lekarze, jego życia nie udało się uratować.
Czytaj też:
50-latek chciał mieć efektowne selfie. Doszło do tragedii