Jak podaje „The Times of Israel”, do tej pory przeliczono 97 proc. głosów oddanych w wyborach parlamentarnych w Izraelu. Centralna Komisja Wyborcza podała, że partia Likud Benjamina Netanjahu zdobyła 35 miejsc w Knesecie, a centrowa koalicja Niebiesko-Biali pod wodzą Benny'ego Gantza uzyskała...również 35 mandatów. Głos na Likud oddało 26,27 proc. wyborców a na Niebiesko-Białych 25,94 proc. uprawnionych do głosowania.
Publikowane wcześniej m.in. przez portal Haaretz.com wyniki sondaży exit polls przeprowadzonych na zlecenie trzech stacji telewizyjnych. podawały, że ugrupowanie Gantza może liczyć na 37 miejsc w Knesecie, Netanjahu – 35. Według badania Kanału 12 różnica miedzy głównymi rywalami była większa na korzyść Gantza, który miałby wprowadzić 37 deputowanych, podczas gdy Netanjahu 33. Jeszcze inne wyniki przynosi sondaż przeprowadzony dla Kanału 13, według którego miedzy głównymi konkurentami jest remis. Co ciekawe, obaj kandydaci ogłosili zwycięstwo. Gantz wydał oświadczenie, w którym stwierdził, że izraelska opinia publiczna wybrała właściwie. Chwilę później głos zabrał także Netanjahu obwieszczając wyraźne zwycięstwo swojego prawicowego bloku.
Jedno jest pewne – żaden z głównych konkurentów nie będzie w stanie stworzyć samodzielnej większości w liczącym 120 miejsc Knesecie. To od zdolności koalicyjnych zależeć będzie, czy Benjamin „Bibi” Netanjahu utrzyma się przy władzy na piątą kadencję, czy w fotelu premiera zastąpi go generał Benjamin „Benny” Gantz, były szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Izraela. Warto podkreślić, że jeszcze żadnej partii w historii parlamentaryzmu Izraela nie udało się samodzielnie zdobyć większości, przez co rządy koalicyjne są tu normą.
Czytaj też:
Nietypowy pomysł polskiej ambasady. Dzieci w Izraelu będą dostawały... śpioszki