BBC powołując się na wypowiedź wiceministra obrony Sri Lanki przekazało, że jeden z zamachowców-samobójców najpierw studiował w Wielkiej Brytanii, a później ukończył studia podyplomowe w Australii. Po uzyskaniu wykształcenia wrócił na Sri Lankę. Ruwan Wijewardene podkreślił, że o większości z napastników można powiedzieć, iż byli dobrze wykształceni. – Pochodzili z rodzin klasy średniej lub wyższej średniej. Byli dość niezależni finansowo, a ich rodziny mają stabilną sytuację – dodał wiceminister. Z nieoficjalnych doniesień wynika, że dwóch zamachowców było synami bogatego handlarza przyprawami. Bracia mieli zdetonować ładunki wybuchowe w hotelach Shangri-La i Cinnamon Grand.
Zamachy w Wielkanoc
Zamachy na hotele i kościoły zostały przeprowadzone w Niedzielę Wielkanocną. W krótkim odstępie czasu zamachowcy samobójcy dokonali detonacji ładunków w sześciu miejscach, dwie kolejne eksplozje nastąpiły po południu. Około godziny 9 rano zaatakowani zostali uczestnicy nabożeństwa w sanktuarium św. Antoniego w Kolombo, stolicy kraju. W tym samym mieście doszło także do ataków na pięciogwiazdkowe hotele: Cinnamon Grand, Shangri-La Hotel oraz The Kingsbury. Kolejne zamachy miały miejsce w Negobombo w kościele św. Sebastiana oraz w świątyni katolickiej w mieście Batticaloa (Madakalapuwa). Po południu zaatakowany został hotel w mieście Dehiwala-Mount Lavinia. Ostatnia eksplozja miała miejsce w prywatnym domu w dzielnicy Dematagoda w Kolombo podczas operacji policji prowadzonej w związku z zamachami.
Władze zignorowały zagrożenie?
Obecnie prowadzone są przesłuchania 24 aresztowanych osób. Jak dotychczas żadna z organizacji nie przyznała się do serii zamachów. Minister zdrowia Rajitha Senaratne przekazał jednak, że siedmiu zamachowców powiązanych było z organizacją National Thowheed Jama’ath. – Nie wierzymy, że ataki zostały przeprowadzone przez grupę ludzi wyłącznie z tego kraju. To nie udałoby się bez działania międzynarodowej sieci – podkreślił Senaratne. Z notatki ujawnionej przez ministra telekomunikacji wynika, że 10 dni przed zamachami policja informowała wywiad o niebezpieczeństwie grożącym ze strony właśnie tej organizacji katolikom w trakcie Wielkanocy, ale ostrzeżenia zostały zbagatelizowane.
Premier stwierdził w niedzielę, że on ani inni czołowi członkowie rządu nie zostali poinformowani o zagrożeniu. Jak podkreślił, konieczne jest sprawdzenie, jakie środki bezpieczeństwa zostały podjęte. O międzynarodową pomoc w ustaleniu, kto stoi za zamachami i w ujęciu mocodawców zaapelował prezydent. – Z raportów wywiadu wynika, że za naszymi lokalnymi terrorystami stoją międzynarodowe grupy. Dlatego prezydent zwraca się o pomoc do innych krajów – wyjaśnił rzecznik. Po zamachach na Sri Lance ogłoszono godzinę policyjną, a władze zadecydowały o wprowadzeniu blokady mediów społecznościowych, tłumacząc to zapobieganiem „rozprzestrzeniania się nieprawdziwych informacji”.
Czytaj też:
Państwo Islamskie przyznało się do przeprowadzenia zamachów na Sri Lance