Protest zainaugurowało 65 żołnierzy w październiku ub.r., później przyłączali się do niego inni. O apelu poinformowała telewizja CBS News w popularnym programie "60 Minutes".
Spośród 1600 jego sygnatariuszy 70 procent stanowią żołnierze służby czynnej, z których wielu służyło w Iraku. Reszta to członkowie Rezerw i Gwardii Narodowej. Apel podpisało około 100 oficerów.
Protest ma formę tzw. Appeal for Redress (dosł. Apel o naprawę krzywd, lub zła), który wojskowi mogą legalnie kierować do swoich przedstawicieli w Kongresie.
W jego uzasadnieniu żołnierze piszą, że "pozostawanie wojsk w Iraku nic nie da i nie jest warte płaconej za to ceny". "Czas, żeby oddziały USA powróciły do kraju" - czytamy w apelu.
Jeden z uczestników protestu, 26-letni specjalista Linsay Burnett, napisał, że żołnierze "czują się zdradzeni", gdyż wciąż podaje się nowe powody mające uzasadniać operację iracką.
Apel jest kolejnym sygnałem fermentu antywojennego, narastającego w samych amerykańskich siłach zbrojnych. W USA istnieją już niewielkie organizacje weteranów przeciwnych wojnie w Iraku, jak Iraq Veterans Against the War.
Niektóre główne organizacje weteranów potępiły apel 1600 żołnierzy. Oświadczyły one, że wojsko ma słuchać rozkazów, a nie dyskutować i zmieniać politykę rządu.
ab, pap