Jeff Weakley jest aktywny fizycznie, a oprócz surfowania uprawia także bieganie. Rok temu zauważył, że na jego stopie powstał pęcherz. Po jego nakłuciu mężczyzna wyciągnął mały ząb. Jak czytamy na stronie Florida Museum, Weakley od razu przypomniał sobie, że surfując w 1994 roku nieopodal Flagler Beach na Florydzie został ugryziony przez rekina. Początkowo planował przerobienie nietypowej pamiątki na wisiorek. Ostatecznie zdecydował się na przesłanie zęba naukowcom tak, by ci sprawdzili, jaki konkretnie gatunek drapieżnika go zaatakował.
Wielomiesięczne badania i niespodziewany efekt
Badacze przyjrzeli się przysłanemu zębowi i po wielu miesiącach skrupulatnych badań dokonali szokującego odkrycia. Podejrzewali, że pobranie DNA z zęba, który przez 24 lata tkwił w stopie i był narażony na atak ze strony układu odpornościowego mężczyzny, okaże się niemożliwe. – Szanse na sukces oceniałem jako nikłe – przyznał Gavin Naylor, dyrektor programu badań nad rekinami. Pobrana próbka umożliwiła jednak ustalenie, że Weakley został zaatakowany przez żarłacza czarnopłetwego. Jest to o tyle istotne odkrycie, że około 70 proc. ugryzień przez rekiny dotyczy niezidentyfikowanych gatunków. Tym bardziej zdumiewający jest fakt, że po 25 latach udało się ustalić tożsamość drapieżnika.
Wiedza uzyskana przez naukowców może pomóc naukowcom ustalić, jakie gatunki są szczególnie niebezpieczne dla ludzi. Sam Weakley podkreśla, że incydent z 1994 roku nie zniechęcił go do surfowania. Dodał, że nie czuje nienawiści do rekinów i uważa je za element świata natury.
twitterCzytaj też:
17 chorób, które możesz przywieźć z wakacji