Donald Trump zamieścił na swoim profilu na Twitterze kolejne krytyczne wpisy pod adresem premier Wielkiej Brytanii Theresy May oraz brytyjskiego ambasadora w USA Kena Darrocha. „Zwariowany ambasador, którego Wielka Brytania narzuciła Stanom Zjednoczonym, nie jest kimś, kto nas zachwyca, to bardzo głupi facet. Powinien powiedzieć całej Wielkiej Brytanii i premier May o jej nieudanych negocjacjach w sprawie brexitu i nie denerwować się moją krytyką na temat tego, jak źle cała ta sprawa została przeprowadzona” – napisał prezydent Stanów Zjednoczonych. Amerykański przywódca ponownie stwierdził, że mówił Theresie May, w jaki sposób powinna prowadzić negocjacje z UE. „Zrobiła to jednak w swój głupi sposób i nie była w stanie tego załatwić. To jest po prostu klęska. Nie znam osobiście tego ambasadora, ale mówiono mi, że to nadęty głupiec. Powiedzcie mu, że Stany Zjednoczone mają najlepszą gospodarkę i siły zbrojne na świecie” – dodał Donald Trump.
Dzień wcześniej prezydent USA stwierdził - oczywiście za pośrednictwem Twittera - że był bardzo krytyczny wobec sposobu, w jaki premier Theresa May i jej gabinet prowadzili negocjacje w sprawie brexitu oraz tego, jakiego narobili bałaganu. W kolejnym wpisie dodał, że ma dobrą wiadomość dla Brytyjczyków. „Już niedługo będziecie mieć nowego premiera. Podczas mojej ostatniej wizyty w Wielkiej Brytanii byłem zachwycony królową Elżbietą” – stwierdził przywódca.
Wyciek depeszy z opinią ambasadora
Wpisy Trumpa to reakcja na wyciek depeszy przygotowanej przez brytyjskiego ambasadora. „Naprawdę nie wierzymy, że ta administracja stanie się bardziej normalna, mniej nieprzewidywalna, mniej dyplomatycznie niezdarna i nieudolna” – pisał Kim Darroch w służbowej notatce, przesyłanej z amerykańskiej placówki. Jej treść została opublikowana w niedzielę 7 lipca w mediach i zawierała otwartą krytykę władz USA, nie wyłączając prezydenta. Donald Trump został w niej przedstawiony jako „nieudolny”, „niekompetentny” i mało pewny siebie. Powstały pożar próbował gasić już przebywający w Waszyngtonie brytyjski minister handlu Liam Fox. Do sprawy szybko odniósł się także minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Jeremy Hunt.
– Wyjaśniłem, że nie podzielam oceny ambasadora o amerykańskiej administracji, ani o stosunkach z administracją USA, ale bronię jego prawa do tej szczerej oceny – stwierdził w rozmowie z dziennikarzami. Podkreślał, że zaistniała sytuacja może w przyszłości zniechęcić dyplomatów do szczerego przekazywania informacji z innych krajów. Zapowiedział też wyciągnięcie poważnych konsekwencji w stosunku do osób odpowiedzialnych za przeciek. Brytyjskie media sugerują, że może chodzić nawet o karę więzienia za ujawnienie tajemnicy państwowej. Hunt bronił brytyjskiego ambasadora. – Płacimy (...), aby przedstawiali nam swoją szczerą ocenę sytuacji w krajach, w których służą, i właśnie to zrobił nasz ambasador w Waszyngtonie – zwracał uwagę. Dodawał, że Wielka Brytania posiada jedną z najlepszych sieci dyplomatycznych na świecie. Jako jedną z podstawowych zasad tej sieci podał "swobodną wymianę informacji i opinii".
Czytaj też:
Trump w ostrych słowach skrytykował May. „Nie skorzystała z moich rad”