Jak podaje agencja Reutera, środowe wystrzelenie dwóch rakiet nastąpiło zaledwie kilka dni po wystrzeleniu dwóch podobnych pocisków. Działania zostały przeprowadzone w rejonie Wonsan na wschodnim wybrzeżu kraju, a informację potwierdzili już szefowie sztabów wojskowych z Korei Południowej. Twierdzą oni, że pociski wystrzelone przez północnego sąsiada przeleciały około 250 kilometrów. Są to pociski typu KN-23, które są przystosowane do unikania systemów obrony przeciwrakietowej poprzez ukrywanie i manewrowanie w locie. Analitycy przyglądający się testom reżimu Kim Dzong Una wskazują na to, że zasięg oraz wysokość środowych lotów oznaczają demonstrację siły lub testowanie możliwości rakiet.
Jeong Kyeong-doo, który stoi na czele południowokoreańskiego ministerstwa obrony twierdzi, że zatrzymanie takich pocisków jest trudne, chociaż systemy obrony przeciwrakietowej jego kraju są w stanie je wykryć i przechwycić. Szef MSZ Kang Kyung-wha ocenił z kolei, że „działania Korei Północnej nie pomagają złagodzić napięć militarnych”.
Testy nowej broni
18 kwietnia 2019 roku Korea Północna poinformowała o testach „taktycznej broni” z „potężną głowicą”. To pierwszy raz od czasu drugiego spotkania Kim Dzong Una z Donaldem Trumpem, kiedy reżim pochwalił się kolejnymi testami broni. Północnokoreańska agencja rządowa KCNA szczędzi szczegółów na temat próby, którą miał obserwować osobiście Kim. Poinformowano jedynie, że test został „przeprowadzony w różnych trybach na różnych celach”.
Sam przywódca reżimu stwierdził, że postępy w produkcji broni „mają ogromne znaczenie dla wzrostu siły uderzenia armii ludowej”. BBC podkreślało wówczas, że nie wiadomo, jakiego typu pocisk był testowany, ale prawdopodobnie chodziło o rakietę krótkiego zasięgu.
Czytaj też:
Donald Trump przyjedzie do Polski. Kancelaria Prezydenta podała datę