Ceny ropy lecą na łeb, na szyję, osiągając poziomy nie notowane od wielu miesięcy. Wydaje się, że tania ropa na światowych giełdach to dobra wiadomość, bo tego typu wieści zawsze towarzyszyły doniesieniom o ożywieniu gospodarczym. Tym razem jednak informacjom towarzyszą minorowe nastroje. Wskazuje się na nieodpowiedzialną politykę amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa, który uwikłał się w rozmaite konflikty w różnych częściach świata, siejąc chaos w światowym porządku.
Coś tu jednak nie gra. Gdyby rzeczywiście było tak, że wariactwa lokatora Białego Domu mają destrukcyjny wpływ na światowy porządek, to czy ropa by nie drożała, zamiast tanieć? Tak było przecież zawsze, gdy USA angażowały się w jakieś ostre spory o globalnych konsekwencjach. Przecież konflikt dyplomatyczny z Iranem, wywołany wycofaniem się Trumpa z umowy nuklearnej powinien wywindować ceny ropy do niebotycznych rozmiarów. Ajatollahowie sami siedzą przecież na ropie a do tego zaczęli atakować i porywać tankowce, wożące paliwa przez Zatokę Perską. Tymczasem nic takiego się nie stało.
To samo jest z niszczącą rzekomo światowy obieg gospodarczy wojną handlową USA z Chinami. Trwa ona już od jakiegoś czasu, ale jej końca nie widać, przeciwnie, rozmowy z Pekinem ostatnio całkiem się załamały. Konia z rzędem temu, kto jest w stanie realnie ocenić, kto w tej wojnie wygrywa a kto przegrywa, bo niemal wszystko, co w tej sprawie słyszymy to silnie motywowana przez obie strony ekonomiczna propaganda. Dotychczasowa logika nakazuje jednak w czasach niepewności i zamieszania spodziewać się wzrostu cen strategicznych surowców, takich jak ropa. A tu znów nic. Świat się wali, roznoszony kopniakami przez na wpół oszalałego dyletanta i egocentryka a ropa mimo to tanieje!
Wyjaśnienia tego fenomenu są dwa: albo rzeczywiście mamy do czynienia z końcem świata, jaki znamy i wszelkie prawidła w obliczy Armagedonu stają na głowie, albo po prostu w tym rzekomym szaleństwie Trumpa jest jednak jakaś metoda. A nawet jakby jej nie było, to sam fakt, że ropa się przecenia, powinien jednak cieszyć, niż martwić. Już choćby dlatego, że taka przecena uderza w państwa żyjące głównie z handlu ropą, jak choćby Rosja. Jeśli ktoś powinien martwić się spadającymi cenami paliw, to jest nim Władimir Putin. Główny lokator Kremla odgrywa kluczową rolę w zmaganiach USA z resztą świata. A pieniądze na te zmagania, od UE i Ukrainy po Syrię i Chiny Rosja bierze z ropy właśnie. Teraz, dzięki rzekomo nieprzemyślanej i chaotycznej polityce Trumpa będzie miała tych pieniędzy mniej, co może czynić ją bardziej skłonną do ustępstw.
Czytaj też:
Ropa naftowa tanieje. To efekt napięć międzynarodowych
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.