W niedzielę prezydent Donald Trump poinformował za pośrednictwem Twittera, że jest umówiony na spotkanie z prezydentem Afganistanu Ashrafem Ghanim i przywódcami talibów. Ostatecznie lider USA postanowił jednak je odwołać po tym, jak bojownicy przyznali, że stoją za atakiem, w którym zginął amerykański żołnierz. „Talibowie przyznali się do ataku w Kabulu, w którym zginął jeden z naszych wspaniałych żołnierzy. Natychmiast odwołałem spotkanie i negocjacje pokojowe” – poinformował Trump na Twitterze.
Talibowie w odpowiedzi stwierdzili, że „to Amerykanie stracą najwięcej poprzez odwołanie spotkania”. Tymczasem urząd prezydenta Afganistanu Ashrafa Ghaniego poinformował, że będziemy mieli do czynienia z prawdziwym pokojem tylko wtedy, gdy talibowie ogłoszą zawieszenie broni i zgodzą się na rozmowy z rządem.
Rozmowy miały się odbyć na kilka dni przed rocznicą ataków z 11 września 2001 roku.
Stany Zjednoczone wkroczyły do Afganistanu i obaliły rząd talibów jesienią 2001 roku, ponieważ bojownicy dali schronienie przywódcom Al-Kaidy, by ci mogli zaplanować ataki na USA z 11 września 2001 roku.
Czytaj też:
Trump nie przyleciał do Polski, bo bał się skażenia radioaktywnego? Tak twierdzi poseł Kukiz'15