Do dramatycznego zdarzenia doszło w Bradenton na Florydzie. Około godziny 2 w nocy lokalna straż pożarna otrzymała informację o pożarze w jednym z domów jednorodzinnych. O tym, że na strychu pojawił się ogień, rodzinę zaalarmował piesek Zippy. Alarm znajdujący się w posiadłości rodziny Butlerów uruchomił się tylko na chwilę, dlatego zwierzę zaczęło szczekać jak oszalałe i biegać po domu, aby zbudzić swoich właścicieli.
Szczęśliwie wszystkim domownikom udało się uciec z płonącego domu i nie odnieśli oni żadnych obrażeń. Ściana ognia była jednak zbyt wysoka, aby Zippy mógł ją przeskoczyć, piesek musiał czekać na pomoc strażaków. Kiedy dotarli na miejsce, było jednak zbyt późno. - Był z nami od czterech lat, kochaliśmy go z całego serca, był członkiem naszej rodziny. Jest nam bardzo smutno, czujemy ogromną stratę. Najgorsze jest to, że ogień strawił cały nasz dobytek, nie mamy nawet żadnych zdjęć z Zippym. Musimy wszystko zacząć do nowa - mówił Leroy Butler.
Pod informacją o pożarze i bohaterskim zachowaniu psa pojawiło się sporo krytycznych komentarzy od osób, które zastanawiały się, dlaczego rodzina uciekając z domu nie zabrała ze sobą psa. - Jego jednego nie mogłem ocalić. Był naszym najlepszym przyjacielem - odparł Leroy Butler.
Czytaj też:
Jak pies z kotem? To powiedzenie przestaje mieć rację bytu