Gazety podkreślają z uznaniem, że Polska zareagowała ze spokojem i dystansem na wybryk, do którego doszło w dniu wizyty w Niemczech delegacji polskiego Sejmu.
Steinbach obraziła polski rząd, ten prowadzi jednak obecnie konstruktywną politykę europejską i zignorował (wypowiedź Steinbach) - napisał w środę dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
"Wiadomością dnia był brak (reakcji). Ten wtorek nadawał się znakomicie na okazję dla braci Kaczyńskich, szefa polskiego rządu Jarosława i prezydenta RP Lecha, do kawaleryjskiego ataku przeciwko Niemcom, jakimi od lat mobilizują swoich wyborców" - czytamy.
Autor materiału, warszawski korespondent gazety Konrad Schuller podkreśla, że Warszawa zareagowała zaskakująco spokojnie. "Do wieczora w Warszawie panował spokój; nikt nie krzyknął, nikt nie przepowiadał ataku niemieckich klinów pancernych".
Schuller przypomniał, że dzień wcześniej Lech Kaczyński przyjmował z honorami byłego prezydenta RFN Richarda von Weizsaeckera. "Nowa gotowość do wysyłania pozytywnych sygnałów nie oznacza, że dawny odruch polskiej prawicy, by upatrywać w Niemcach potomków Krzyżaków, pruskich grenadierów i esesmanów całkowicie zanikł" - zastrzega "FAZ". Jego zdaniem, odwieczna nieufność - skutek częstych napaści w przeszłości, jest nadal obecna. Jednak skierowany na ściślejszą kooperację nurt w polskiej polityce wobec Niemiec zaczyna przynosić pierwsze owoce - ocenia Schuller. Podczas rozmów o konstytucji UE z Warszawy nadchodzą bardziej przyjazne sygnały - dodaje.
"Ponieważ obawa polskiej prawicy przed Europą jest w zasadzie zawsze obawą przed +europejską potęgą hegemonialną+ czyli Niemcami, klucz do sukcesu konstytucji europejskiej znajduje się w bilateralnych stosunkach między Berlinem i Warszawą" - podkreśla "FAZ".
"Sueddeutsche Zeitung" krytykuje wypowiedź Steinbach jako "fałszywą etykietkę". Komentator Thomas Urban zaznacza, że PiS-owi można wiele zarzucić - błędną politykę zagraniczną, brak konstruktywnego podejścia w sprawach Europy i "bezlitosne" rozliczenia z komunistyczną przeszłością, które szkodzą głównie byłym opozycjonistom i Kościołowi, a nie decydentom dawnego aparatu represji, jednak PiS nie jest partią skrajnie prawicową.
Urban zastrzega, że gniew Steinbach skierowany przeciwko polskim politykom i mediom jest zrozumiały, ponieważ - jak pisze komentator "Sueddeutsche Zeitung" - jest "zniesławiana" w sposób przypominający dawne kampanie propagandowe.
Spokojną reakcję w Polsce na porównanie do NPD zauważył także dziennik "Die Welt". Natomiast "Berliner Zeitung" napisał, że Polska jest zaszokowana słowami przewodniczącej Związku Wypędzonych.
Największa gazeta w Zagłebiu Ruhry "WAZ" wytyka "narodowo-populistycznemu" rządowi w Warszawie podsycanie antyniemeickich uprzedzeń. Zdaniem gazety, Steinbach sięgnęła po "retoryczną maczugę". Takie ataki są "wodą na młyn dla tych sił, które podsycają lęk przed +agresywnymi Niemcami+, aby odwrocić uwagę od błędów w polityce wewnętrznej" - pisze "WAZ".
Jak podkreśla z kolei "Lausitzer Rundschau", Steinbach nie może pogodzić się z tym, że inni nie podzielają jej wizji historii ubiegłego stulecia. Szefowa BdV nazywa wiek XX stuleciem wypędzeń, jednak przede wszystkim był on stuleciem wojny - czytamy. "Dla Polaków był przede wszystkim stuleciem krwawych dyktatur, których celem był terror i mord milionów ludzi" - podkreśla komentator.
pap, ss