Jedynie w Szwecji 46 procent parlamentarzystów to kobiety; w połowie z 36 krajów, które odpowiedziały na ankietę Rady Europy za 2005 rok, wskaźnik ten wynosi mniej niż 20 procent.
Najgorsza sytuacja jest w Turcji, gdzie w parlamencie tylko 4,4 proc. to kobiety, niedaleko odbiega od niej Ukraina - 4,9 procent i Włochy - 6,8 proc. Na przeciwległym biegunie znajdują się kraje z ponad 30-procentowym uczestnictwem kobiet w parlamencie - Norwegia (37 proc.), Dania (36,9 proc.), Hiszpania (36 proc.), Belgia i Holandia (po 34,7 proc. ), Islandia (33,3 proc.), Austria (33 proc.) i Niemcy (32,8 proc.).
Na tym tle bardzo skromnie wygląda Francja - jedynie 12,2 proc. Przewyższa ją Bośnia i Hercegowina (14,3 proc.) i Cypr (16 proc.).
Na sześć kobiet-szefów państwa trzy to królowe. Dwie panie prezydent (w Finlandii i Irlandii) zostały wybrane w wyborach powszechnych, a jedną (na Łotwie) wybrał parlament. Żadna kobieta w 2005 roku nie była szefem rządu do czasu wyboru Angeli Merkel na stanowisko kanclerza Niemiec w listopadzie owego roku.
W parlamentach regionalnych zasiada średnio w badanych krajach 21,4 procent kobiet, w radach miejskich 24,7 procent, a w sądownictwie - 23,7 procent.
Rada Europy przyjęła w 2003 roku Rekomendację w sprawie zrównoważonego uczestnictwa kobiet i mężczyzn w podejmowaniu decyzji politycznych i publicznych. Ustalono wtedy, że "zrównoważony udział mężczyzn i kobiet oznacza, że reprezentacja zarówno kobiet, jak i mężczyzn w jakimkolwiek organie decyzyjnym w sferze życia politycznego lub publicznego nie powinna być mniejsza niż 40 procent".
ab, pap