49-letni Alan Whitton przez trzy dni gorączkowo poszukiwał swojego pupila. Suczka rasy Jack Russell terrier zaginęła około 18:30 w środę 20 listopada. Mężczyzna, który traktował czworonoga jak swojego przyjaciela, rozdawał napotkanym ludziom ulotki z fotografią zwierzęcia. Miał nadzieję, że ktoś mógł widzieć czworonoga. Gdy jego desperackie poszukiwania nie przynosiły rezultatów, zaczynał tracić nadzieję.
Dwa dni później, w piątek 22 listopada, Alan Whitton otrzymał telefon od osoby, która twierdziła, że jej pies „podejrzanie wąchał lisią norę”. Mężczyzna natychmiast udał się do Knighton Wood, by zbadać sprawę. Ku radości właściciela czworonoga po kilkudziesięciu godzinach udało się go odnaleźć. Gdy mężczyzna usłyszał „cichy jęk” psa z głębi lisiej nory, zaczął walkę o to, by go wydostać. To, w jaki sposób wyglądało ich powitanie po trzech dniach rozłąki jest naprawdę wzruszające. Właściciel psa nie mógł powstrzymać płaczu, a jego pupil był równie uradowany. – To było jak świąteczny cud. Wcześniej trwał koszmar, z którego nie mogłem się obudzić – opisał uradowany mężczyzna.
Czytaj też:
Przywiązana łańcuchem suczka walczyła o życie szczeniąt. „Jej oczy mówią wszystko”
Alan Whitton i jego pies Mitzi