Z pewnością jednym z największych sukcesów Daniela Andre Tandego było zdobycie złotego medalu podczas Mistrzostw Świata w styczniu 2018 roku. Jak się okazuje, nie był to jednak czas, w którym skoczek cieszył się ze swojej znakomitej formy. Przeżywał wówczas prawdziwy rodzinny dramat. We wrześniu 2017 roku w norweskich mediach pojawiła się informacja o śmieci Hakona-Kristoffera Tandego, czyli młodszego brata Daniela. Ich matka otrzymała informację, że Hakon znajduje się na zalesionym terenie i jest w ciężkim stanie. Mimo wysiłków lekarzy, nie udało się uratować mężczyzny. Był to cios dla całej rodziny.
„Siedziałem w szatni i płakałem”
Nikt nie rozumiał, dlaczego ceremonia medalowa MŚ w 2018 roku się opóźnia. Chwilę później kamery uchwyciły płaczącego Daniel Andre Tandego. W programie „Vart lillie land” na antenie TV 2, po latach skoczek wyjaśnił, że łzy nie miały nic wspólnego ze wzruszeniem, a raczej rozpaczą. – Siedziałem w szatni i płakałem. Pierwszy raz chciałem, żeby był tam ze mną – wyznał Tande.
Braci łączyła silna więź. Dzielili także tę samą pasję, którą były skoki narciarskie. Andre Tande opisał dzieciństwo jako „miły czas”. – Jeździliśmy z tatą po całej Norwegii i startowaliśmy w zawodach. Zarówno latem, jak i zimą – opowiedział na antenie TV 2. – Jak byliśmy młodzi, to naszym celem było zostanie kolejnymi braćmi w stawce Pucharu Świata. Wtedy skakali bracia Hautamaeki, a my chcieliśmy być kolejnymi – dodał.
Czytaj też:
PŚ w Ruce: Pogoda popsuła plany organizatorów. Konkurs odwołany