„Po południu w piątek, 29 listopada pracowałem w Fishmongers Hall jak zwykle, gdy doszło do niewyobrażalnego i tragicznego ataku terrorystycznego” – pisze na wstępie Polak. „Ja i kilku innych próbowaliśmy powstrzymać mężczyznę przed atakowaniem ludzi w budynku. Robiłem to za pomocą znalezionego przeze mnie drąga. Ktoś inny używał kła narwala” – podkreśla. „Mężczyzna zaatakował mnie, po czym opuścił budynek. Wielu poszło za nim, ale ja zatrzymałem się przy pachołkach mostu. Zostałem dźgnięty i zabrano mnie do szpitala. Jestem wdzięczny, że mogłem już wrócić do domu” – czytamy.
Jak pisze Polak, gdy nastąpił atak „działał instynktownie”. „Dopiero teraz dochodzi do mnie cały ten traumatyczny incydent i chciałbym teraz mieć przestrzeń i prywatność, aby móc przejść przez to przy wsparciu mojej rodziny” – podkreślił. „Chciałbym złożyć kondolencje rodzinom, które straciły bliskich. Chciałbym też życzyć powodzenia wszystkim, których dotknął ten bezcelowy atak” – zakończył.
W piątek 29 listopada 2019 w wyniku ataku terrorystycznego, do którego doszło na London Bridge, zginęły dwie osoby – kobieta i mężczyzna, a trzy – mężczyzna i dwie kobiety, zostały ranne. Atak rozpoczął się w budynku Fishmongers' Hall, gdzie odbywała się konferencja na temat wymiaru sprawiedliwości. Później napastnik atakował nożem ludzi na Moście Londyńskim. 28-latek został zastrzelony przez policjantów.
Czytaj też:
Polak walczył z zamachowcem w Londynie. Andrzej Duda chce się z nim spotkać, ale jest jeden problem