Zhong Nanshan to jeden z najbardziej uznanych w Chinach ekspertów od chorób układu oddechowego. Jego efektywne działania podczas epidemii SARS zapewniły mu sporą sławę w ojczyźnie, dlatego podczas obecnych zmagań z koronawirusem jego słowa odbierane są w kraju z wielką uwagą. Dlatego też sensacyjnie brzmiące stwierdzenie, iż SARS-CoV-2 może nie pochodzić z Chin, zostało podane dalej przez niemal wszystkie najważniejsze światowe media.
Podczas konferencji prasowej w czwartek 27 lutego doktor Nanshan stwierdził, że gdyby nie szybka reakcja chińskich władz centralnych, liczba osób zakażonych koronawirusem już od pewnego czasu mogłaby wynosić 100 tys. (obecnie zakażonych jest nieco ponad 82 tys.). Z drugiej strony zauważał, iż pierwsze ostrzeżenia doktora Li Wenlianga zostały zignorowane przez lokalne władze. Gdyby zmarłego na COVID-19 lekarza posłuchano, liczba zachorowań byłaby "znacząco" mniejsza.
Zhong Nanshan przypomniał, że w XXI wieku miały miejsce już trzy epidemie koronawirusa: SARS, MERS i obecna SARS-CoV-2. Podkreślił, by w przyszłości podejmować bardziej zdecydowane działania mające powstrzymać rozprzestrzenianie się podobnych wirusów. Jego zdaniem rozwiązaniem dla Chin byłoby umożliwienie lokalnym badaczom zgłaszanie obaw bezpośrednio do centralnych urzędów. Konferencję zakończył stwierdzeniem, że poza Wuhan w Państwie Środka nie pojawiły się żadne poważniejsze ogniska wirusa, a z SARS-CoV-2 Chiny powinny poradzić sobie do końca kwietnia tego roku.
Czytaj też:
Japonia. U pacjentki ponownie zdiagnozowano koronawirusCzytaj też:
Koronawirus dotarł do Ameryki Południowej. Pierwszy potwierdzony przypadek w BrazyliiCzytaj też:
Korwin-Mikke o koronawirusie: Środek na polepszenie puli genetycznej