Los Angeles Times poinformował w czwartek, powołując się na źródło ze „służb publicznych”, że jedna z osób obecnych na miejscu katastrofy helikoptera zrobiła zdjęcia szczątkom ofiar. The Times podaje z kolei, że prawdopodobnie za wykonaniem fotografii stoi osoba zatrudniona w lokalnym Departamencie Szeryfa, ponieważ tamtejsze kierownictwo nakazało dzień później wszystkim mundurowym by usunęli zdjęcia, o ile takimi dysponują. Sprawa wyszła na jaw wówczas, gdy w barze w Norwalk w Kalifornii jeden z policjantów pokazywał publicznie zdjęcie zwłok koszykarza oraz pozostałych ofiar.
Apel do posiadających zdjęcia
Vanessa Bryant cytowana przez Fox News przyznała, że jest „absolutnie zdewastowana” doniesieniami o wykonaniu takich zdjęć, a więcej na temat stanowiska wdowy dowiadujemy się z oświadczenia jej prawnika, Gary'ego Robba. Przypomniał on, że jeszcze w dniu katastrofy Bryant poszła do biura szeryfa prosząc o wyznaczenie strefy zakazu lotów oraz ogrodzenie terenu katastrofy przed fotografami. „Było to dla niej niezwykle ważne, ponieważ pragnęła chronić godność wszystkich ofiar i ich rodzin. W tym czasie szeryf Alex Villanueva zapewnił nas, że zostaną podjęte wszelkie środki w celu ochrony prywatności rodzin” – przekazał Robb.
Prawnik wdowy po koszykarzu dodał, że udostępnianie takich fotografii stanowiłoby „niewyobrażalne naruszenie ludzkiej przyzwoitości, szacunku i praw do prywatności ofiar oraz ich rodzin”. Wezwał także osoby rozpowszechniające zdjęcia szczątków ofiar o to, by ujawnili się i zapewnili, że materiały nie będą już przekazywane dalej.
Śmierć koszykarza
Przypomnijmy, że pierwsze doniesienia o tragicznej śmierci 41-letniej gwiazdy NBA pojawiły się w niedzielę 26 stycznia. Początkowo media donosiły za biurem szeryfa hrabstwa Los Angeles, że na pokładzie helikoptera, który rozbił się na wzgórzu Calabasas, było pięć osób, w tym Kobe Bryant. Jeszcze tego samego dnia okazało się, że wraz z nim podróżowała m.in. 13-letnia córka koszykarza, Gianna. Z czasem ustalono, że ofiar tragedii jest więcej – helikopterem leciało łącznie 9 osób.
W wyjaśnianie przyczyn wypadku zaangażowały się Federalna Administracja Lotnictwa i Narodowa Rada Bezpieczeństwa Transportu. Szeryf hrabstwa Los Angeles Alex Villanueva w trakcie konferencji prasowej podkreślił, że ustalenie okoliczności tragedii może zająć tygodnie. Podkreślił, że prace specjalistów utrudnia położenie miejsca wypadku. – To logistyczny koszmar, ponieważ nie łatwo tam dotrzeć – zaznaczył Alex Villanueva. Jak dodał, na miejscu pojawiło się wielu gapiów, których trzeba było usuwać, by m.in. nie zacierali śladów i sami nie narażali się na niebezpieczeństwo.
Czytaj też:
Vanessa Bryant ze łzami w oczach pożegnała córkę i męża. „Bóg wiedział, że nie mogą żyć bez siebie”