Po tym jak turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan zdecydował o otwarciu granic, w stronę Grecji i Bułgarii ruszyła fala imigrantów. Ateny informują, że służby aresztowały ponad 200 imigrantów, a co najmniej 24 tysiące osób powstrzymały przed imigracją.
Zgodnie z porozumieniem zawartym między Unią Europejską i Turcją na szczycie w Brukseli 18 marca 2016 roku, wszyscy uchodźcy, którzy po 20 marca przybyli nielegalnie do Grecji, byli ponownie odsyłani do Turcji. Unia zobowiązała się z kolei do przyjęcia z tego kraju 72 tys. uchodźców syryjskich. Ponadto UE zobowiązała się przekazać szybciej obiecane 3 mld euro na pomoc dla syryjskich uchodźców przebywających w Turcji. Porozumienie zakładało także o przyspieszenie prac nad liberalizacją wizową i otworzyć nowy rozdział w negocjacji akcesyjnych.
Na skutek podpisania porozumienia Ankara wzmocniła kontrole graniczne, dzięki czemu nie doszło do powtórzenia kryzysu migracyjnego z 2015 roku. Jednak w kolejnych latach Turcja wielokrotnie zgłaszała, że Unia Europejska nie wypełnia postanowień umowy. Turecki prezydent groził, że umowa zostanie zerwana, a granice zostaną otwarte.
Dlaczego Turcja otworzyła granicę właśnie teraz?
Syryjscy uchodźcy to dla Turcji duży problem. Już teraz w kraju przebywa ich ok. 3,7 miliona. Głównym powodem,dla którego turecki prezydent zdecydował właśnie teraz o otwarciu granic swojego kraju i umożliwieniu uchodźcom podróży do Europy jest kolejna faza konfliktu w Syrii. W rękach wspieranych przez Turcję rebeliantów dążących do obalenia władzy Baszara al-Asada pozostała jedynie część regionu Idlib. W tej części kraju przebywa około 4 mln ludzi, z których duża cześć uciekła tam z innych regionów kraju.
Na mocy porozumienia Turcji z Rosją z 2018 roku Idlib miał pozostać w rękach rebeliantów. Umowa została jednak złamana, a wojska al-Asada wspierane przez Rosję i Iran wkroczyły w lutym do prowincji. Doszło do walk z tureckimi żołnierzami, w których jak podaje Onet miało zginąć 33 Turków i ponad 300 syryjskich żołnierzy.
Największym problemem w tej sytuacji jest dla Turcji kolejna fala uchodźców. Już teraz na tureckiej granicy ma koczować około miliona Syryjczyków, a wraz z kolejnymi sukcesami wojsk al-Asada tych ludzi będzie przybywać.
Próba powstrzymania ofensywy w Idlib
– Dla Turcji Idlib to gigantyczny problem sam w sobie, a do tego dochodzą ogromne obciążenia ekonomiczne i logistyczne związane z ewentualnymi kolejnymi milionami uchodźców – mówi Onetowi Adam Balcer ekspert ds. Turcji i dyrektor programowy Kolegium Europy Wschodniej – Stosunek tureckiego społeczeństwa do uchodźców znacznie się pogorszył i jest to wykorzystywane przez politycznych przeciwników Erdogana – dodał.
Upadek Idlibu byłby dla Erdogana również klęską polityczną i wizerunkową. Przez pierwsze lata wojny turecki prezydent przyjmował uchodźców powołując się na konieczność muzułmańskiej solidarności. Jednak w ostatnim czasie, ze względu na problemy ekonomiczne stara się odsyłać uchodźców z powrotem do Syrii czemu miało służyć m.in. utworzeni strefy buforowej po październikowej interwencji w tym kraju.
– Prezydent Turcji gra kartą nacjonalistyczną z domieszką religii i ustawił się w pozycji obrońcy sunnickich Syryjczyków przeciw al-Asadowi. Idlib to ostatni większy region kontrolowany przez rebeliantów. Jego utrata byłaby dla Turcji tym, czym Falklandy dla argentyńskiej junty, Wietnam dla USA czy Afganistan dla Związku Sowieckiego – twierdzi Balcer w rozmowie z Onetem.
Dlatego turecki prezydent naciska na Unię Europejską. Szantażując ją kwestią uchodźców chce wpłynąć na większe zaangażowanie Europy w syryjski konflikt i powstrzymanie al.-Asada przed dalszym działaniem w Idlib. – Na razie Erdogan pokazał tylko, co może się stać, gdy do Europy rusza stosunkowo nieduża grupa. Pamiętajmy, że milion ludzi koczujących na granicy syryjsko-tureckiej jeszcze jej nie przekroczyło. Jeśli to zrobią, Turcja może powiedzieć: proszę bardzo, idźcie dalej, nie będziemy was zatrzymywać – wyjaśnia ekspert.
Czytaj też:
Raport ONZ oskarża Rosję o popełnienie zbrodni wojennych w Syrii