– Mamy obecnie 590 przypadków potwierdzonych w Wielkiej Brytanii, a ponad 20 pacjentów przebywa na oddziałach intensywnej terapii – przekazał podczas czwartkowej konferencji prasowej Patrick Vallance, który pełni funkcję głównego doradcy naukowego brytyjskiego rządu. Zdaniem eksperta zarażonych może być jednak od 5 do 10 tys. ludzi, a szczyt zachorowań nastąpi za 10-14 tygodni.
Co planuje rząd?
Vallance dodał, że celem rządu jest teraz opóźnienie „fazy szczytowej” związane ze wzrostem zachorowań, a w dalszej kolejności sprawienie, by liczba zakażeń zaczęła szybko maleć. – Próbujemy zredukować liczbę przypadków, co jest bardzo istotne dla służby zdrowia – dodał zaznaczając, że chodzi o to, by spowolnić epidemię i przesunąć ją w czasie tak, by szczyt nie przypadał na okres grypy sezonowej. Wówczas pracownicy służby zdrowia są zdaniem eksperta bardziej „zajęci”, co – gdyby pojawiałyby się jednocześnie nowe przypadki koronawirusa – prowadziłoby do niewydolności systemu służby zdrowia. Zaznaczył także, że samo powstrzymanie epidemii nie jest możliwe, a kluczowe w takim przypadku jest chronienie ludzi starszych oraz osłabionych innymi schorzeniami.
Brytyjski rząd nie zamierza póki co zamykać szkół zakładając, że tak drastyczne środki będą o wiele bardziej zasadne w czasie, gdy wystąpi szczyt zachorowań na koronawirusa. – Nie trzeba być wybitnym matematykiem, aby wyliczyć, że szansa, iż w tak długim okresie dzieci nie będą się ze sobą bawiły wynosi zero. Należy uważać, podjąć właściwie kroki. A nie na przykład sprawić, że dzieci zostaną pod opieką dziadków – właśnie wtedy, gdy będą oni najbardziej podatni na zakażenie – podkreślił Vallance dodając, że głównym założeniem jest „robienie tego, co należy w odpowiednim momencie”.
Czytaj też:
Powstała krajowa mapa koronawirusa. Tak w Polsce rozprzestrzenia się Covid-19