Wirus pojawił się w domu opieki i szybko rozprzestrzenił, zanim lekarze zdali sobie z tego sprawę. Dwie osoby zmarły, a reszta została zabrana do szpitala. Teraz 1900 osób nie może opuszczać swoich domów – nie mogą nawet wyjść do apteki czy na zakupy spożywcze. Wszystko jest im dostarczane bezpośrednio do miejsc zamieszkania.
Dziennikarka BBC rozmawiała z lekarką, która pracowała w domu opieki i sama była chora na koronawirusa. Przekazała, że na początku choroba nie wyglądała jak COVID-19. – Początkowo wyglądało to jak zwykła choroba, która pojawia się u ludzi, ponieważ są bardzo starzy. Ostatniej soboty sytuacja dramatycznie się pogorszyła – mówi kobieta. Przyznała, że martwi się o swoich podopiecznych, ponieważ to starsze osoby, które mają wiele chorób współistniejących. Jak mówiła, wśród tej grupy jest między innymi kobieta, która ma 104 lata.
Reporterka rozmawiała także z przedstawicielem urzędu ds. zdrowia na tym terenie. Jak wyjaśnił, kwarantanna całej wioski jest niezbędna, ponieważ liczba osób chorych w porównaniu do liczby populacji Neroli, jest bardzo wysoka. Zaznaczył, że nie mogą ryzykować dalszego rozprzestrzenienia się wirusa.
Teraz wioska zmienia się w ludzkie laboratorium koronawirusa. Wszyscy zostaną zbadani. Jak tłumaczy burmistrz Neroli Sabina Granieri, przysłuży się to całemu środowisku naukowemu na całym świecie. BBC wyjaśnia, że pozwoli to zaobserwować, jak rozprzestrzenia się wirus i ile osób chorych rzeczywiście wykazuje objawy. Później na mieszkańcach mają być testowane różne leki, które mogłyby zahamować chorobę.
Czytaj też:
Nowe badanie identyfikuje cechy pacjentów ze śmiertelnym COVID-19