Od dłuższego czasu w wielu krajach pojawiają się głosy, że oficjalne dane nie oddają pełnego obrazu sytuacji wywołanej przez pandemię koronawirusa. Dzięki urzędnikom z Madrytu możemy wyrobić sobie przybliżony pogląd, o jakich liczbach mowa. Władze Comunidad de Madrid, wspólnoty autonomicznej Madrytu, porównały liczbę zgonów swoich mieszkańców z okresu 15-31 marca w tym i ubiegłym roku. W 2019 roku było to 1 100 osób, obecnie 5 950. Widać więc wyraźnie niemal 6-krotny wzrost.
W tym roku zmarło aż o 4 850 mieszkańców regionu więcej. Jednocześnie ze statystyk ministerstwa zdrowia wynika, że w regionie w tym samym czasie odnotowano 3 390 ofiar śmiertelnych pandemii. Po odjęciu chorych na COVID-19 wciąż mielibyśmy więc 1460 zgonów więcej. Skąd tak znacząco zwiększona śmiertelność? Trudno nie przypisywać tego koronawirusowi. Część z tych przypadków, to osoby, które zmarły w domu, przed wykonaniem testów na SARS-COV-2. Część to chorzy, u których jako przyczynę zgonu lekarze mogli stwierdzić chorobę współistniejącą obok COVID-19. Jeszcze inni mogli umrzeć z powodu niewydolności systemu ochrony zdrowia. Walczące z pandemią szpitale i inne służby nie mogły poświęcać tylu sił i środków na leczenie pozostałych chorób.
W całej Hiszpanii do tej pory potwierdzono 140,5 tys. przypadków koronawirusa. Ogólna liczba ofiar śmiertelnych w poniedziałek 6 kwietnia sięgnęła 13 798. Władze kraju we wtorek 7 kwietnia zapewniały jednak, że Hiszpania przekroczyła punkt szczytowy epidemii i od tej pory liczba chorych i zmarłych na COVID-19 zacznie sukcesywnie spadać. Należy jednak podkreślić, że nadal mowa jest o kilkuset ofiarach śmiertelnych dziennie.
Czytaj też:
Hiszpania. Kilkaset osób przerwało kwarantannę. Chcieli wziąć udział w lokalnym festynieCzytaj też:
Żałoba w rodzinie Pepa Guardioli. Koronawirus zabrał jego matkęCzytaj też:
5-minutowe pogrzeby drive-thru. Tak w Madrycie chowa się teraz zmarłych