W USA odnotowano łącznie 14695 zgonów z powodu koronawirusa. Liczba ofiar śmiertelnych epidemii zbliża się do tej w Hiszpanii (14792) oraz Włoszech (17669). Podane dane z USA obejmują okres 24 godzin od 2:30 czasu polskiego w nocy z wtorku na środę.
W Nowym Jorku z powodu koronawirusa zmarło już więcej osób niż w ataku na World Trade Center 11 września 2001 roku. Według stanu na środę liczba ofiar śmiertelnych epidemii w mieście wynosi łącznie 4571, co nie uwzględnia osób, które zmarły w domu. W stanie Nowy Jork zmarło 6268 chorych.
Drugim najbardziej dotkniętym epidemią stanem USA jest New Jersey. Łączna liczba zmarłych z koronawirusem przekroczyła tu 1,5 tys. W środę ogłoszono, że w New Jersey przybyło 275 ofiar śmiertelnych; była to najtragiczniejsza doba w tym stanie od wybuchu epidemii.
Aż 959 chorych zmarło w Michigan, a 652 w Luizjanie.
Surowe ograniczenia dla mieszkańców zaczynają przynosić efekty w Oregonie i Waszyngtonie – zauważa portal The Hill. Te dwa stany na początku epidemii były największymi ogniskami choroby w USA. Teraz jednak odnotowują spadek przyrostów zakażeń.
Władze, w tym prezydent USA Donald Trump, mówią o „światełku w tunelu”. Zgodnie z uaktualnionymi modelami na które powołuje się Biały Dom w Stanach Zjednoczonych na COVID-19 umrze do sierpnia ok. 60 tys. osób. Wcześniejsze prognozy były bardziej pesymistyczne, mówiły nawet o łącznej liczbie zgonów sięgającej ponad 200 tys.
Amerykańskie Centrum ds. Kontroli i Zapobiegania Chorób (CDC) wydało w środę nowe wytyczne. Agencja Associated Press ocenia je jako „pierwszy mały krok w kierunku otwarcia kraju”.
Zgodnie z wytycznymi niektórzy zatrudnieni, w tym ci ze służby zdrowia oraz pracujący w łańcuchu dostaw żywności, mogą wrócić do pracy pod pewnymi warunkami. Wśród nich jest brak objawów i zachowywanie odległości ok. 2 metrów od osób, które miały lub mogły być zakażone.
– Gdy stopniowo wracasz, to nie wskakujesz od razu obiema nogami – ostrzegał w środę obrazowo dyrektor amerykańskiego Narodowego Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych doktor Anthony Fauci.
– Mówiąc szczerze, nie wiem czy znów będziemy ściskać dłonie. To będzie nie tylko dobry krok, by ograniczyć rozprzestrzenianie się koronawirusa. To prawdopodobnie znacząco zmniejszy przypadki grypy w kraju – dodał.