W opublikowanym w środę wywiadzie dla sieci włoskich dzienników lokalnych Burioni podkreślił: „Musimy wiedzieć, jakie rozmiary ma epidemia”. Jego zdaniem nie można przewidzieć, czy dojdzie do nowej fali zachorowań na przykład na przełomie maja i czerwca. – Nie wiemy nawet, czy kiedy jest ciepło koronawirus przenosi się mniej, a tak jest ze wszystkimi patogenami atakującymi układ oddechowy – podkreślił włoski ekspert. Przyznał: „Strach wywołuje we mnie to, że trzeba walczyć z wrogiem, nie mając broni. Nie jestem optymistą. Mogą pojawić się nowe ogniska i to będzie problem”.
Co ze środkami ochrony?
Profesor Burioni wyraził też obawy, że firmy, które będą wznawiać działalność po okresie zamknięcia, nie będą dysponować środkami zapewniającymi ochronę. – Mam nadzieję, że kiedy dojdzie do otwarcia kraju, decyzja zapadnie po rozważeniu i w duchu bezpieczeństwa. Następny lockdown (restrykcje wprowadzane przez rządy w czasie pandemii – PAP) znaczyłby to, że popełniono błędy. To nie może się zdarzyć – zaznaczył wirusolog.
Wymienił także niezbędne reguły, jakie muszą być przestrzegane w otwieranych zakładach pracy: „Mierzenie temperatury przy wejściu, maseczki dla wszystkich pracowników, żele higieniczne i dezynfekujące, dystans społeczny oraz unikanie skupisk ludzkich w stołówkach i przebieralniach”.
Oficjalny bilans koronawirusa we Włoszech to ponad 21 tys. zmarłych zakażonych osób i 162 tys. potwierdzonych przypadków. Wielu ekspertów wyraża opinię, że liczba osób zakażonych jest wielokrotnie wyższa: nawet 5 czy 10 razy, gdyż oficjalny bilans nie uwzględnia ludzi chorujących w domach, niemających objawów oraz tych, których nie zbadano pod kątem obecności wirusa.
Z Rzymu Sylwia Wysocka
Czytaj też:
Naukowcy: Bez szczepionki na COVID-19 restrykcje mogą być konieczne do 2022 roku