Tegoroczne wybory w Korei Południowej odbywały się w niezwykłych okolicznościach, więc i zastosowane środki ostrożności musiały być niezwykłe. Przed wejściem do lokali wyborczych każdemu mierzono temperaturę. Osoby podejrzanie rozpalone lub nieposiadające masek i rękawiczek odsyłane były do osobnych kabin wyborczych. W każdym takim miejscu dostępne były żele do dezynfekcji i jednorazowe rękawiczki. W przypadku osób z potwierdzonym COVID-19 stosowano jeszcze inne rozwiązanie i na długo przed rozpoczęciem głosowania nakazywano im głosować korespondencyjne.
Mimo ryzyka zakażenia się SARS-COV-2 do urn ruszyły rzesze obywateli. Widać to nie tylko na zdjęciach zamieszczanych w mediach społecznościowych. Wysoką frekwencję przewidywały sondaże i ostatecznie osiągnęła ona rekordowy od 28 lat poziom 66 proc. Korespondencyjnie zagłosowało aż 1,7 mln osób. Koalicja zbudowana wokół rządzącej partii prezydenta zgarnęła 180 na 300 miejsc w Zgromadzeniu Narodowym.
Obserwatorzy koreańskiej sceny politycznej od początku typowali zwycięstwo rządzącej krajem Partii Demokratycznej. Sukces przyniosła jej oceniana pozytywnie polityka związana z koronawirusem. Pomimo szybkich pierwszych przypadków (koniec stycznia) i dużego ogniska wśród wiernych jednej z sekt religijnych, liczba zakażonych zatrzymała się tam poniżej 11 tys. przypadków, a liczba zmarłych to obecnie 229. Dla porównania w Polsce, gdzie koronawirus dotarł dopiero w marcu, liczba przypadków śmiertelnych już teraz jest wyższa od tej w Korei i wynosi 292.
W Korei Północnej zadziałało agresywne testowanie wszystkich podejrzanych przypadków i docieranie do maksymalnie dużej liczby osób, które miały kontakty z zainfekowanymi. Do walki z epidemią zaprzęgnięto też nowoczesną technologię, co pozwoliło szybko izolować kolejne osoby i drastycznie ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa. Obecnie wzrosty zachorowań utrzymują się tam na poziomie poniżej 40-50 przypadków dziennie.
Czytaj też:
Dotarliśmy do wewnętrznych sondaży. PiS bada frekwencję przed wyboramiCzytaj też:
Hołownia: Nawet jeśli wygrałbym wybory i tak złożyłbym wniosek o ich unieważnienieCzytaj też:
Sasin: Wybory? Lepiej 17 maja. Otwarcie szkół? Nie było to dyskutowane