We wtorek 21 kwietnia 34-letni Nicholas John Crilley przed sadem w Brisbane w australijskim stanie Queensland przyznał się do 54 zarzutów związanych z porwaniem i 23-dniowym uwięzieniem 22 letniej kobiety w czerwcu 2017 roku. Mężczyzna przyznał się m.in. do spowodowania ciężkich obrażeń ciała ofiary, pozbawienia jej wolności i tortur.
Jak opowiadała prokurator, Crilley poddał 22-latkę ciężkiej przemocy fizycznej i psychicznej. Niemal codziennie, pod wpływem narkotyków, brutalnie atakował uwięziona kobietę i gwałcił ją. Polewał jej intymne części ciała wrząca woda i podpalał je. Zmuszał kobietę do jedzenia własnych wymiocin i odchodów, a także kazał jej wybrać metodę własnej śmierci. Jego działania z czasem stawały się coraz bardziej brutalne i bardziej sadystyczne.
W końcu sam zadzwonił pod numer alarmowy i uciekł ze swojego domu, pozostawiajac w nim kobietę. Został aresztowany osiem dni później po dramatycznym pościgu policyjnym, w którym wykorzystał kilka skradzionych samochodów.
Gdy ratownicy odnaleźli kobietę, znajdowała się na krawędzi śmierci. Była półprzytomna i niedożywiona. Miała wiele złamanych kości, głębokie rany na twarzy i oparzenia 46 proc. ciała. Miał również poważne obrażenia wewnętrzne spowodowane przemocą seksualną. Kolejne 8 tygodni spędziła w szpitalu, cześć tego czasu spędziła w śpiączce.
– Zostałam oszpecona zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Jest to coś, czego nie życzę moim najgorszym wrogom – oświadczyła ofiara przed sądem. Przyznała, że z powodu licznych widocznych obrażeń ludzie na ulicy biorą ją za potwora.
Wyrok w tej sprawie zapadnie 1 maja. Prokuratura wniosła o dożywocie dla oskarzonego.
Czytaj też:
Skandaliczne słowa członków partii KORWiN. „Gwałcić trzeba tak, żeby tego nie zgłosiła”