– Odwołano większość lotów do i z Włoch, w tym nasz. Musieliśmy szybko podjąć decyzję, jak wrócić do domu, wybraliśmy opcję: autobus Warszawa-Berlin, lot Berlin-Bari – relacjonowała Polka w rozmowie z portal.abczdrowie.pl. – Samolot był wypełniony mniej więcej w 3/4, wszyscy wracali do Włoch, wiedząc, że kilka dni później nie będzie to już możliwe. Udało nam się wrócić w ostatniej chwili – przekazała. Pani Aleksandra zaznaczyła także, że podczas podróży ona i jej partner zwracali szczególną uwagę na zachowanie właściwej higieny rąk oraz dystansowali się od innych.
„Jest zupełnie cicho”
W rozmowie z portal.abczdrowie.pl Polka opowiedziała, jak wygląda codzienne życie w Puglii. Mówiła o obostrzeniach wprowadzonych w odpowiedzi na rozprzestrzeniającą się pandemię koronawirusa. – Podobnie jak w Polsce z domu możemy wychodzić tylko z ważnego powodu, takiego jak praca, zakupy czy kwestie zdrowotne. Należy mieć przy sobie „Autocertificazione", czyli dokument, w którym deklaruje się powód opuszczenia miejsca zamieszkania. Napisanie nieprawdy może skutkować mandatem. W praktyce wygląda to jednak trochę inaczej – Marco rzadko ma przy sobie ten formularz i do tej pory nikt go nie skontrolował, nikt nie pytał, po co i dokąd idzie – opisała szczerze kobieta. Dotychczas we Włoszech zdiagnozowano ponad 187 tys. zakażeń koronawirusem.
Pani Aleksandra zaznaczyła, że w zależności od regionu sytuacja przedstawia się różnie. – Mieszkamy przy głównej ulicy, nad pocztą, w okolicy banku i kilku sklepów. Wyglądając przez okno rano, widzę spory ruch, długą kolejkę przed pocztą, ludzi, którzy zatrzymują się, żeby pogawędzić ze znajomymi, dużo samochodów. Życie wydaje się toczyć swoim zwykłym torem – powiedziała i dodała, że „ta część miasta, która zazwyczaj przepełniona jest turystami, teraz jest zupełnie pusta”. – Najbardziej widać to podczas weekendu – jest zupełnie cicho – stwierdziła.
Czytaj też:
Wypłynęli w rejs w styczniu, wracają do innej rzeczywistości. „Musimy się z tym zmierzyć”