„Polski Młot” przyznał, że choć w jego mieście wirus SARS-CoV-2 nie zbiera tak śmiertelnego żniwa jak w innych rejonach USA, czuć, że sytuacja jest napięta, a władze wprowadziły szereg obostrzeń, mających spowolnić rozprzestrzenianie się koronawirusa.
– Sytuacja zrobiła się tutaj bardzo poważna, momentami wręcz krytyczna. W Orlando, gdzie jestem, nie jest jeszcze tak źle, nie mamy wielu przypadków koronawirusa. Tych przypadków za bardzo nie przybywa. Na pewno nie przybywa ich setkami czy tysiącami, jak w innych miastach – relacjonował Polak.
Dodał, że mimo tego w mieście wprowadzone zostały liczne obostrzenia. – Zmieniło się dokładnie z dnia na dzień. Zamknięte są restauracje, jest nałożona taka jakby godzina policyjna, kiedy nie można się poruszać, chyba że jedziesz bezpośrednio do lekarza albo po zakupy do sklepu. Trzeba siedzieć w domu, odizolować się od wszystkich – powiedział Gortat. Dodał, że wiele restauracji bankrutuje. – To smutne, to pokazuje, jak wirus niszczy amerykańską gospodarkę. Jesteśmy kompletnie odcięci od lotów. Nawet gdybym chciał zobaczyć rodzinę czy najbliższych, to nie będzie taki łatwe – stwierdził.
Czytaj też:
Pol'and'Rock Festival 2020 w Kostrzynie nad Odrą odwołany. „Chwilowo pokonał nas wirus”