Władze Tybee Island w stanie Georgia z każdym dniem mają coraz większy problem z utrzymaniem ludzi w domach. Mimo ponad miliona przypadków zakażenia koronawirusem i już 56 tys. ofiar w USA, na tutejsze plaże ściąga więcej i więcej osób. Część z nich to okoliczni mieszkańcy, którym społeczną izolację utrudnia widok oceanu za oknami. Inni jadą kilka godzin samochodem, by wydostać się z dusznych mieszkań i pooddychać morskim powietrzem. W rozmowach z korespondentami AFP podkreślają, że jest to ich sposób na dobre zdrowie i dodają, że przy zachowywaniu odległości, na plaży mają mniejszą szansę zarażenia się niż w lokalnym sklepie spożywczym.
Sytuacji nie ułatwia brak politycznego porozumienia. W stanie Georgia gubernator już teraz łagodzi restrykcje nałożone w celu zahamowania epidemii. Wbrew woli miasta otwarto już nie tylko plaże, ale także część biznesu, w tym także restauracje i budki z napojami. Burmistrz Shirley Sessions próbuje przynajmniej stworzyć atmosferę zamknięcia, blokując niektóre wejścia na plażę. Ma jednak związane ręce, ponieważ gubernator znosi jej zakazy swoimi rozporządzeniami. Sami plażowicze też niewiele robią sobie z blokad: wspólnymi siłami przeskakują bariery. Prawo stanowe zezwala na przebywanie na plaży w celach sportowych, ewentualnie w przypadku spacerów. Na kontrole policji ludzie podrywają się więc z leżaków i udają aktywność. Według doniesień lokalnych mediów, policja często jest łaskawa nawet dla tych, którym nie chce się udawać.
Czytaj też:
Hiszpania luzuje restrykcje. Dwie plaże na Costa del Sol zostaną otwarteCzytaj też:
Morawiecki o weselach, maturach, porodach rodzinnych i zakazie imprez masowychCzytaj też:
Włochy luzują restrykcje. Na razie w sprawie kąpieli w morzu