Neil Ferguson jest epidemiologiem z londyńskiego Imperial College, który angażował się w prace SAGE (Naukowej Grupy Doradczej do spraw Sytuacji Kryzysowych). Naukowiec stał się jednym z głównych doradców rządu ds. walki z koronawirusem, a jego rady doprowadziły do wprowadzenia restrykcji. To właśnie Ferguson ocenił, że jeśli Boris Johnson nie ogłosi obostrzeń, 250 tys. Brytyjczyków może umrzeć na COVID-19. Sam zainteresowany w marcu został zakażony, ale jego objawy chorobowe były łagodne. Naukowiec najwyraźniej uznał, że jest uodporniony, a tak przynajmniej wynika z jego ostatnich tłumaczeń.
„Popełniłem błąd”
„Daily Telegraph” ujawnił, że rządowego doradcę dwukrotnie odwiedziła kochanka. Stało się to pomimo zaleceń rządu do opuszczania mieszkań jedynie w sprawach pilnych – pójścia do pracy, na zakupy czy do apteki oraz zachęty, by do minimum ograniczyć spotkania z innymi ludźmi. Ferguson po publikacji dziennika przyznał się do winy. „Zgadzam się, że popełniłem błąd w ocenie i podjąłem złą decyzję. Dlatego wycofałem się z mojego zaangażowania w SAGE” – czytamy w oświadczeniu naukowca cytowanym przez BBC. „Działałem w przekonaniu, że jestem odporny po tym, jak otrzymałem pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa oraz całkowicie odizolowałem się na dwa tygodnie” – dodał Ferguson. Naukowiec wyraził także „ubolewanie z powodu podważenia jasnych wytycznych dotyczących ciągłej potrzeby zachowywania społecznego dystansu”.
Przypomnijmy, dane z wtorku 5 maja wskazują, że w Wielkiej Brytanii potwierdzono już 194 990 przypadków koronawirusa, co biorąc pod uwagę tę statystykę stawia ten kraj na czwartym miejscu, zaraz po Stanach Zjednoczonych, Hiszpanii i Włoszech. Na Wyspach zmarło już 29 497 pacjentów z COVID-19, przez co Wielka Brytania stała się krajem z największą liczbą zgonów w Europie i drugim na świecie.
Czytaj też:
USA. Skok liczby zgonów z powodu COVID-19. Znów bilans powyżej 2 tys. osób