Jako pierwsza informacje o wysadzeniu biura łącznikowego podała agencja Yonhap, która powołała się na południowokoreańskie źródła wojskowe. Agencja Reutera przekazała z kolei, że o zniszczeniu budynku mówiło się już od kilku dni, a sytuacja wynika z napiętych stosunków między dwoma państwami.
„Śmieci muszą zostać wyrzucone”
Przypomnijmy, Kim Jo Dzong (Kim Yo Jong), siostra północnokoreańskiego przywódcy, w weekend skierowała ostre słowa do sąsiada. Stwierdziła, że „najwyższa pora” zerwać stosunki dyplomatyczne z Koreą Południową. Zapowiedziała też, że następne działanie wobec „wroga” przeprowadzone zostanie przy użyciu armii.
Zuchwałe zapowiedzi Kim Jo Dzong padły za pośrednictwem państwowej agencji informacyjnej KCNA. – Korzystając z mojej władzy, którą mam na mocy upoważnienia przez Najwyższego Przywódcę, nasza partię i państwo, wydałam rozkaz departamentowi ds. walki z wrogiem, aby skutecznie zajął się tą sprawą – stwierdziła siostra Kim Dzong Una. Nie doprecyzowała jednak, o jakie działania chodzi. – Śmieci muszą zostać wyrzucone do kosza – dodała.
Czytaj też:
Przełomowa decyzja Sądu Najwyższego USA. Dotyczy osób LGBT
Stosunki między Koreami stały się bardziej napięte po tym, jak aktywiści z Południa wysłali za pomocą balonów antyreżimowe ulotki na drugą stronę granicy. Korea Północna zerwała nawiązane dwa lata temu połączenia komunikacyjne z Koreą Południową, którą oskarżyła o dopuszczenie do wrogich działań – za takie uznano niepowstrzymanie aktywistów.
Kim Jo Dzong oceniła, że lepiej w tej sytuacji podjąć serię działań odwetowych, niż wypuszczać kolejne oświadczenia potępiające politykę władz Seulu, które mogłyby zostać źle zinterpretowane lub odrzucone.