Statek należący do norweskiej firmy Hurtigruten zawinął w piątek do portu Tromso w północnej Norwegii. Czterech członków załogi tego samego dnia trafiło do szpitala z objawami koronawirusa. Później otrzymali oni pozytywny wynik testu na COVID-19. Do tej pory wśród ludzi, którzy znajdowali się na statku wykryto 41 przypadków zakażenia koronawirusem. Wiadomo, że pasażerowie i załoga statku pochodzili z krajów takich jak Niemcy, Dania, Austria, Filipiny i Łotwa. Norweski rząd podał, że jest w kontakcie ze wszystkimi przedstawicielami tych krajów.
MS Roald Amundsen odbywał tygodniowy rejs do Svalbardu – norweskiej prowincji w Arktyce. We wrześniu planowane były rejsy do Anglii i Szkocji. Wiadomo, że na statku jest 1018 miejsc.
Wstrzymane zostały wszystkie inne rejsy rekreacyjne tego przewodnika. Prezes firmy Daniel Skjeldams określił sytuację jako „poważną”. – Nie byliśmy wystarczająco uważni i popełniliśmy błędy – podkreślił. – Wstępna ocena tej sytuacji wskazuje na niedopełnienie kilku naszych wewnętrznych procedur. Jedynym odpowiedzialnym wyjściem jest zawieszenie wszystkich rejsów – dodał. Sprawę bada policja. W rozmowie z agencją Reutersa jeden z lokalnych funkcjonariuszy przekazał, że „istnieją podstawy do wszczęcia śledztwa”.
Tuż po informacji o zakażeniach wśród pasażerów statku minister zdrowia Norwegii Bent Hoie poinformował, że wstrzymane zostają wszystkie rejsy statkami pasażerskimi z miejscami dla ponad 100 osób. Pasażerowie, którzy już wyruszyli w rejsy będą mogli opuścić statki w norweskich portach, jednak ci, którzy jeszcze nie rozpoczęli podróży, będą musieli uzbroić się w cierpliwość. Nowe zasady mają wstępnie obowiązywać przez 14 dni. – Pandemia się nie skończyła – podkreślił Hoie na konferencji prasowej.
Czytaj też:
KGP: Prawie 55 tys. osób pouczonych za brak maseczki, tysiące ukaranych mandatami