Deklaracja Berlińska jest niewątpliwie sukcesem. Znowu udało się dokonać czegoś w imieniu narodów Europy, ale ponad ich głowami. Sukces niewątpliwy, który nie cieszy się już taką popularnością, jak niegdyś konstytucja europejska we Francji i Holandii.
Ale UE ma też dobre strony. Po pięćdziesięciu latach jest już panią obytą i doświadczoną. Nie tak łatwo ją złamać, nie łatwo ją przekonać (co świadczy o zdecydowaniu i wierze we własne możliwości), ale i przyjemnie jest w jej towarzystwie. Tu nikt nie chlapnie głupoty, ani nie wyskoczy ze swoją zaściankowością. Unia uczy obycia i kultury – nawet niepojętnych Polaków. Zabrakło jednak wizji. Zamiast przywódców z wyobraźnią ma sterników, kierujących ją ku doraźnym celom. Raz służy jako chłopiec do bicia, innym razem jest dowodem na jedność narodów Europy. Narodów pozbawionych państw, żyjących w harmonii dzięki urzędnikom z Brukseli. Kryzys unii to kryzys przywództwa, które sprowadza się do górnolotnych deklaracji ponad głowami jej obywateli. Nie podobała się wam konstytucja? Będziemy nad nią głosować aż się wam spodoba. Przecież sobie to zadeklarowaliśmy.
Unii można życzyć tylko jednego. Aby była bliżej nas.