W poniedziałkowy wieczór Białorusini po raz kolejny wyszli na ulice, protestując przeciwko fałszowaniu wyborów prezydenckich. Wtedy też pojawiły się pierwsze doniesienia o zniknięciu Swiatłany Cichanouskiej. Okazało się, że kandydatka poszła do siedziby Centralnej Komisji Wyborczej, by tam złożyć skargę na sposób, w jaki liczono głosy. Później do sieci trafiło niespełna 40-sekundowe nagranie, na którym główna rywalka Alaksandra Łukaszenki siedziała na tle zasłoniętego okna. Cichanouska wyglądała na zrezygnowaną, a swoje oświadczenie najwyraźniej przeczytała z kartki. Zaapelowala w nim do swoich wyborców, by ci nie brali udziału w manifestacjach i nie ścierali się z milicjantami.
Padła ofiarą szantażu?
Andrzej Poczobut, członek Zarządu Głównego Związku Polaków na Białorusi i dziennikarz, skomentował wspomniane nagranie w rozmowie z RMF FM. – Znalazła się w bardzo trudnej sytuacji, współczuję jej, nie osądzam jej za to, co zrobiła. Było oczywiste, że została poddana bardzo mocnej presji, która dla niej okazała się zbyt mocna, żeby wytrzymała – stwierdził. Poczobut dodał, że Cichanouska przez trzy godziny rozmawiała z przedstawicielami służb specjalnych, którzy ją szantażowali. Zdaniem Poczobuta „trudno mieć pretensje do Swiatłany Cichanouskiej, która i tak robiła dużo dla Białorusi”. Dziennikarz podkreślił, że kandydatka na urząd prezydenta nie miała doświadczenia politycznego, a z racji swojej pozycji „presja reżimu Łukaszenki została skierowana na nią i jej rodzinę”.
Podobnego zdania jest białoruski dziennikarz Franak Viačorka, który od początku relacjonuje wydarzenia w swojej ojczyźnie. Na Twitterze napisał, że Cichanouskiej prawdopodobnie grożono śmiercią jej oraz jej bliskich. "Prawdopodobnie pokazali jej nagranie z torturami lub czymś podobnym" – dodał. W innym wpisie powołał się z kolei na analizy internautów, którzy porównując różne materiały dostępne w sieci odkryli, że blisko 40-sekundowe nagranie powstało w siedzibie Centralnej Komisji Wyborczej, co wskazuje na to, że kandydatka padła ofiarą szantażu.
„Podjęłam bardzo trudną decyzję”
Z najnowszych informacji wynika, że Swiatłana Cichanouska przebywa obecnie na Litwie, co potwierdził m.in. minister spraw zagranicznych tego kraju. Linas Linkevičius zapewnił, że jest bezpieczna. Inne, trwające niespełna dwie minuty nagranie Swiatłany Cichanouskiej zostało opublikowane m.in. przez tut.by. „Swietłana Cichanouska mówi, że »okazała się jednak za słaba« i że pewnie wiele osób ją zrozumie, niektórzy osądzą, może znienawidzą. Prosi ludzi, żeby uważali na siebie, bo życie to zbyt wysoka cena dla tego, co się teraz dzieje. Dodała, że dzieci to najważniejsze, co jest w życiu” – relacjonuje Anna Maria Dyner, analityk PISM.
Swiatłana Cichanouska na opublikowanym nagraniu przyznała, że „myślała, że kampania dała jej tyle sił, że wytrzyma wszystko”. – Podjęłam bardzo trudną decyzję. Podjęłam ją całkowicie samodzielnie – ani przyjaciele, bliscy, sztab, ani Siarhiej (mąż – przyp.red) w żaden sposób nie mogli na nią wpłynąć – kontynuowała na nagraniu. – Wiem, że wielu mnie zrozumie, wielu potępi, wielu znienawidzi, ale nie daj Boże, żeby ktoś stanął przed takim wyborem, przed jakim stanęłam – stwierdziła Cichanouska. – Uważajcie na siebie... ani jedno życie nie jest warte tego, co teraz się dzieje – dodała na zakończenie.
Nagranie jest szeroko komentowane w mediach społecznościowych. „Cichanouska została zastraszona. Po kilku godzinach rozmowy ze służbami. Grozili aresztem? Jest silną kobietą, to reżim jest słaby, a jego upadek będzie głośny i bolesny” – ocenił Ruslan Szoszyn, dziennikarz „Rzeczpospolitej”.
Czytaj też:
Białoruskie przedsiębiorstwa dołączają do strajkujących. Chcą uwolnienia więźniów politycznych