Od połowy sierpnia na terytorium Kalifornii doszło już do około tysiąca pożarów, w których spłonęło 850 hektarów lasów. To absolutny roczny rekord w tym regionie, co robi wrażenie także ze względu na fakt, iż mamy dopiero początek września. Władze stanu wciąż zmagają się z szalejącym żywiołem i ewakuują kolejne ludzkie siedziby. Niue brakuje bezpośrednich ofiar ognia, poparzonych przez zbyt późne podjęcie decyzji o ucieczce. Z uwagi na rozległy obszar objęty kataklizmem, w tysiącach domów nie ma też prądu.
Pożarom zdecydowanie sprzyja panujący na zachodzie Stanów Zjednoczonych upał. W samym Los Angeles w niedzielę 6 września odnotowano rekordową dla tego miasta temperaturę. Stacja położona w Woodland Hills wskazała na 49,4 stopnia Celsjusza. Poprzedni rekord padł w 2006 roku w lipcu i wynosił 48,3 stopnie. - Sytuację można opisać jedynie jako "piekielne warunki" dla tych biednych ludzi - mówił o upałach i pożarach Tyson Pogue, szeryf hrabstwa Madera.
twitterCzytaj też:
„Każde serce bije tak samo”. Strażacy uratowali koty z płonącego mieszkaniaCzytaj też:
Pies uratował właścicielowi życie. Sam zginął w pożarze