Julija Adlešič na początku 2019 roku trafiła do szpitala w Lublanie. Kobieta miała uciętą lewą rękę powyżej nadgarstka, a personelowi medycznemu wytłumaczyła, że do wypadku doszło w trakcie obcinania gałęzi. Lekarze nie dali jednak wiary jej tłumaczeniom nie tylko ze względu na sam typ rany, ale również na fakt, że 22-letnia dzisiaj Słowenka nie wzięła ze sobą odciętego fragmentu kończyny. Policjanci tłumaczyli wówczas, że Adlešič w ten sposób chciała mieć pewność, iż jej niepełnosprawność będzie trwała.
W toku śledztwa wyszło na jaw, że rok przed wypadkiem kobieta podpisała umowy z pięcioma różnymi firmami ubezpieczeniowymi. Dzięki temu po wypadku miała otrzymać ponad milion z euro, z czego połowa tej kwoty byłaby jej wypłacona natychmiast, a reszta w miesięcznych ratach. Fox News podaje, że na kilka dni przed incydentem partner Adlešič szukał w internecie informacji o protezach rąk, co zdaniem prokuratora było kolejnym dowodem na celowe działanie.
Proces w sprawie 22-latki dobiegł końca w piątek 11 września. Sąd uznał, że kobieta celowo ucięła sobie rękę piłą tarczową, by wymusić pieniądze od ubezpieczycieli. Skazano jej za to na dwa lata więzienia. Wyroki usłyszeli również bliscy 22-latki biorący udział w procederze. Jej chłopaka skazano na trzy lata więzienia, a ojca na rok kary w zawieszeniu. Podczas rozprawy sądowej Adlešič tłumaczyła, że nigdy celowo nie odcięłaby sobie ręki. – Nikt nie chce być kaleką. Moja młodość została zniszczona. Straciłam rękę w wieku 20 lat. Tylko ja wiem, jak to się stało – argumentowała.
Czytaj też:
Nagie zwłoki modelki Playboya wyłowione z morza. W pobliżu mieści się baza NATO