Wybory prezydenckie na Białorusi odbyły się 9 sierpnia 2020 roku. Od razu po ogłoszeniu pierwszych sondażowych wyników, które dawały ogromną przewagę Alaksandrowi Łukaszence, Białorusini wyszli na ulice w akcie protestu, który był podsycany przez narastające wątpliwości co do transparentności przy przeprowadzeniu głosowania.
Czytaj też:
Swiatłana Cichanouska w szczerym wyznaniu: Byłam w szoku, nie mogłam przestać płakać
Protesty nie ustają
W niedzielę 13 września Białorusini ponownie protestowali na ulicach kraju. Demonstracje odbywają się m.in. w Mińsku, Grodnie, Brześciu oraz Mochylewie, gdzie – jak informuje Andrzej Poczobut – Łukaszenka zawsze miał miażdżące poparcie, ale „teraz się to zmieniło”. Dziennikarz, członek Zarządu Głównego Związku Polaków na Białorusi, poinformował przed godz. 14.00, iż „nie zważając, że na początku były brutalne zatrzymania (w Mińsku – red.) i nie wszystkie kolumny połączyły się w centrum, już jest kilka tysięcy demonstrantów”.
„Fala rozlała się po kraju”
„Mińsk wypada na razie słabiej, za to w regionach protesty są wyraźnie liczniejsze. Wygląda tak jakby fala rozeszła się po kraju” – napisał Andrzej Poczobut w kolejnym tweecie. „Moje wrażenie co do mniejszej liczba protestujących w Mińsku okazało się złudne. Po prostu jednocześnie wielotysięczne kolumny są w co najmniej trzech miejscach. Działania siłowików nie pozwoliły się im zjednoczyć” – poprawił się dziennikarz, który na bieżąco relacjonuje wydarzenia na Białorusi.
twitterCzytaj też:
„Jesienna Ramówka Lewicy”. Biedroń: Nikt nie będzie nam narzucał, jaką drogą mamy iść