Unia Europejska co pięć lat przyjmuje „Gender Action Plan”. Propozycję na lata 2021-2025 zaproponowała Komisja Europejska, a jako konkluzje Rady miały ją poprzeć wszystkie państwa wchodzące w skład wspólnoty.
„Spór wybuchł o wyrażenie »gender«, bo – jak wskazują nasi rozmówcy – w samych konkluzjach pojawia się 27 sformułowań z jego wykorzystaniem, a w całym GAP IIII w różnych konfiguracjach występuje ponad 200 razy” – czytamy w internetowym wydaniu „Dziennika Gazety Prawnej”.
Już pod koniec listopada polskie Ministerstwo Sprawiedliwości zgłaszało swoje zastrzeżenia do treści konkluzji Rady. Rozmówcy wspomnianego źródła podkreślają, że słowo „gender” nie posiada definicji w prawie UE i nie występuje w unijnym prawie pierwotnym, w przeciwieństwie do wyrażenia „equality beetween men and women”, czyli „równość między mężczyznami i kobietami”.
Z ustaleń gazetaprawna.pl wynika, że 12 grudnia resort sprawiedliwości „podtrzymał swój sprzeciw”, a ostatecznie z powodu braku jednomyślności dokument miał zostać przyjęty nie jako dokument całej Rady, a jedynie jako konkluzje prezydencji niemieckiej. Oprócz Polski dokumentu miały nie poprzeć Węgry oraz Bułgaria – podaje wspomniane źródło i dodaje, powołując się na informacje z Brukseli, że sprzeciw Polski „osłabia legitymację tego dokumentu, ale nie oznacza, że nie będzie obowiązywał”.
Czytaj też:
Człowiek FSB zamieszany w próbę otrucia Aleksieja Nawalnego dał się podejść. Opozycjonista go nagrał