Te wydarzenia przejdą do historii. Zwolennicy Donalda Trumpa przeprowadzili pierwszy od 1814 roku szturm na Kongres Stanów Zjednoczonych. Poprzednim razem, niemal 200 lat temu dokonali tego Anglicy. 6 stycznia w Kapitolu miało zostać zatwierdzone zwycięstwo Joe Bidena w wyborach prezydenckich. Zdarzenia przybrały jednak nieoczekiwany obrót. Zaczęło się od wiecu Donalda Trumpa, na którym odchodzący prezydent ponownie mówił o fałszerstwie wyborczym i zapowiadał, że nie uzna porażki. Jego sympatycy udali się następnie przed Kapitol i po szturmie na ogrodzenie wdarli się do budynku. Obrady Kongresu przerwano, a politycy zostali ewakuowani. Doszło do zamieszek, w wyniku których zmarły 4 osoby. Policja aresztowała 52 osoby. W późniejszym nagraniu na Twitterze Trump wezwał demonstrantów do pokojowego rozejścia się do domów.
Rezygnacja najbliższej współpracownicy Melanii Trump
Tymczasem Melania Trump jakby zapadła się pod ziemię. Pierwsza Dama od czasu wybuchu zamieszek na Kapitolu ani razu nie pokazała się u boku męża. Nie zabrała również głosu na temat wydarzeń z Waszyngtonu ani w mediach ani na portalach społecznościowych. Także służby prasowe żony Donalda Trumpa nie wystosowały żadnego oświadczenia. Jak podaje CNN, w skutek zamieszania na Kapitolu była rzecznik prasowa Białego Domu oraz obecna szefowa personelu Pierwszej Damy - Stephanie Girsham - złożyła rezygnację. Na podobny krok zdecydowały się także sekretarz społeczny Białego Domu Anna Cristina "Rickie" Niceta oraz doradczyni prasowa Sarah Matthews. Ta ostatnia w komunikacie dla prasy zaznaczyła, że to, czego przede wszystkim potrzebują Stany Zjednoczone to pokojowe przekazanie władzy. Wyraziła również głębokie zaniepokojenie tym, co wydarzyło się w środowy wieczór na Kapitolu.
Czytaj też:
Kongres zatwierdził wygraną Joe Bidena. Donald Trump reaguje i zapowiada, co zrobi 20 stycznia