Kathleen Folbigg z regionu Hunter Valley w Nowej Połiudniowej Walli w 2003 roku została skazana na 30 lat więzienia. Sąd uznał, że kobieta w ciągu 10 lat udusiła czworo swoich dzieci – Caleba, Particka, Sarah i Laurę. Media okrzyknęły ją „najgorszą seryjną zabójczynią w historii Australii”.
Po 18 latach do opinii publicznej dotarły nowe fakty, które rzucają na sprawę zupełnie inne światło. Czy domniemana zabójczyni była w rzeczywistości cierpiącą matką, której dzieci w niewyjaśnionych okolicznościach umierały, a one nie miała jak dowieść swojej niewinności?
Tak twierdzą naukowcy i sygnatariusze petycji do gubernatora Nowej Południowej Walii, którzy domagają się wznowienia postępowania i ułaskawienia kobiety. Są wśród nich wybitni profesorowie, eksperci w dziedzinie medycyny, dwóch laureatów Nagrody Nobla i były prezes Australijskiej Akademii Nauk, prof. John Shine.
Badania genetyczne dzieci Kathleen Folbigg
Co takiego stało się, że świat naukowy stanął w obronie kobiety skazanej za dzieciobójstwo? Do walki o uwolnienie Kathleen Folbigg w 2019 roku włączył się zespół kierowany przez Carolę Vinuesę, profesor immunologii i medycyny genomicznej z Narodowego Uniwersytetu Australii. W toku badań prowadzonych przez specjalistów wyszło na jaw, ze dwie córeczki Folbigg miały unikatową mutację genetyczną, którą odziedziczyły po matce.
– Wariant znajdował się w genie zwanym CALM2, który koduje kalmodulinę. Warianty kalmoduliny mogą powodować nagłą śmierć sercową – tłumaczyła prof. Vinuesa w rozmowie z BBC. Wyniki badań naukowców z Australii, Danii, Francji, Włoch, Kanady i USA zostały opublikowane w prestiżowym czasopiśmie medycznym Europace.
Duńczycy, którzy badali patogeniczność wariantu CALM2 twierdzą, że mutacja, która występowała u córek Folbigg była równie poważna, co inne znane warianty CALM. Te powodują arytmię, zatrzymanie akcji serca i nagłą śmierć m.in. u małych dzieci w trakcie snu.
Uważamy, że ten wariant prawdopodobnie przyspieszył śmierć dwojga dzieci płci żeńskiej – podsumowują badacze.
Obie dziewczynki chorowały przed śmiercią, co zdaniem naukowców mogło sprowokować zatrzymanie akcji serca.
Mutacje u chłopców
A co z dwoma chłopcami, których zabicie także przypisano ich matce? Również u nich specjaliści wykryli potencjalnie śmiertelne mutacje, choć w innym genie – BSN. U myszy wywołują one śmiertelne ataki padaczki. Choć w tym przypadku naukowcy przyznają, że potrzebne są dalsze badania, nie wykluczają, że także u braci mógł wystąpić podobny mechanizm nagłej śmierci.
Odkrycia genetyków zdają się potwierdzać wcześniejsze wątpliwości co do okoliczności zgonu dzieci, które zgłaszali inni eksperci. Opinii podających w wątpliwość werdykt sędziów nie brakuje, bowiem sprawa kilkakrotnie wracała na wokandę. Obrońcy Australijki usiłowali podważyć oparty na poszlakach wyrok (kobietę skazano m.in. na podstawie niejasnych i chaotycznych notatek w jej pamiętniku – red.), prezentując nowe opinie specjalistów. Patolog sądowy z Melbourne Stephen Cordner, który w 2015 roku ponownie badał zwłoki dzieci, stwierdził jednoznacznie:
Nie ma żadnego pozytywnego uzasadnienia patologii sądowej dla twierdzenia, że którekolwiek lub wszystkie dzieci zostały zabite […]. Nie ma śladów uduszenia.
Podobną opinię wydał trzy lata później, w 2018 roku patolog sądowy Matthew Orde, profesor kliniczny na Uniwersytecie Kolumbii Brytyjskiej.
Czy argumenty naukowców dotrą do sędziów? Taką nadzieję mają sygnatariusze petycji do gubernatora. – Nauka jest w tym przypadku przekonująca i nie można jej ignorować – mówił genetyk, profesor Józef Gecz.
Czytaj też:
Czy osoby chore na padaczkę mogą prowadzić samochód?