Mieszkańcy wioski Yakel z wyspy Tanna należącej do Vanuatu, opłakują śmierć księcia Filipa. Wodzowie zorganizowali ceremonię pożegnalną księcia i rozpoczęli żałobę. „Wódz wioski na Pacyfiku pocieszał królową Elżbietę II, że duch jej męża wciąż żyje. Przywódca innej wioski - Albi - powiedział, że duch zmarłego monarchy opuścił jego ciało, a teraz dryfuje i szuka nowego domu” – informuje Reuters.
Wyspy Tanna. Skąd wziął się kult księcia Filipa?
Kult Filipa prawdopodobnie rozpoczął się w tym rejonie pod koniec lat 70. XX wieku. Kilka lat wcześniej książę Edynburga złożył wizytę w Vanuatu. Mieszkańcy wioski prawdopodobnie widzieli portrety Filipa i królowej Elżbiety w biurach rządowych i komisariatach policji prowadzonych przez urzędników kolonialnych, kiedy wyspa była brytyjską kolonią.
Uwielbienie mieszkańców wioski na Pacyfiku prawdopodobne związane jest z odwieczną legendą o „powracającym synu bóstwa gór, który miał bladą skórę”. Ten miał wyruszyć za morze w poszukiwaniu bogatej i potężnej kobiety do poślubienia. Mieszkańcy wyspy dowiedziawszy się, że urodzony w Grecji Filip nie przyszedł na świat Anglii, Francji lub USA założyli, że musi pochodzić z Tanny. Mieszkańcy wyspy wznosili modły, prosząc o błogosławieństwo dla upraw bananów.
Kult cargo w Republice Vanuatu
Według antropologów zachowanie mieszkańców wioski jest sposobem na znalezienie duchowego połączenia ze światem zewnętrznym. Podobny kult pojawił się w innych wioskach na wyspie Tanna. Ruch Johna Fruma ma wywodzić się z obecności nieznajomego o bladej skórze w latach 30. XX w. Wyznawcy ruchu uważają, że Frum wróci pewnego dnia, przynosząc ze sobą bogactwa, jakie widziano w rękach amerykańskich żołnierzy podczas II wojny światowej, w tym radia czy samochody.
Przywódca Albi przyznał, że jest za wcześnie, aby ocenić, czy potomkowie królowej Elżbiety i księcia Filipa będą mogli liczyć na podobne uwielbienie.
Czytaj też:
Tak będzie wyglądał pogrzeb księcia Filipa. Nie ma „planu b”