23 maja białoruskie władze wydały nakaz awaryjnego lądowania w Mińsku samolotu linii lotniczych Ryanair, który leciał z Aten do Wilna. Powodem miała być informacja o bombie na pokładzie, która została później zdementowana. W mediach społecznościowych pojawiły się doniesienia o rzekomym konflikcie, do którego miało dojść między członkami załogi a grupą pasażerów.
Na pokładzie znajdował się m.in. aktywista Raman Pratasiewicz, który jest oskarżony w sprawie i karnej i umieszczony na liście osób "zaangażowanych w działalność terrorystyczną". Grozi mu nawet kara śmierci. Opozycjonista został zatrzymany po wylądowaniu maszyny. Jak podaje BBC, samolot wyruszył już z lotniska w Mińsku.
Z informacji przekazanych przez ministra spraw zagranicznych Litwy wynika, że na pokładzie jest 171 pasażerów, w tym 94 obywateli Litwy, a także Grecy, Francuzi, Rosjanie, Białorusini, Niemcy, Gruzini oraz czterech Polaków. Były minister Pavel Latushka podał, że z Mińska do Wilna nie dotarło dwóch obywateli Białorusi oraz czterech obywateli Rosji.
Ryanair: Białoruś wykorzystała pretekst zagrożenia bombowego
W oficjalnym komunikacie irlandzki przewoźnik przekazał, że po tym, jak pojawiła się informacja o potencjalnym zagrożeniu bezpieczeństwa na pokładzie jednego z samolotów przez białoruską kontrolę ruchu lotniczego i po poleceniu skierowania maszyny na lotnisko w Mińsku, nie znaleziono niczego niewłaściwego.
„Białoruś pod pretekstem zagrożenia bombowego zmusiła w niedzielę do lądowania na lotnisku w Mińsku samolot linii Ryanair lecący z Aten do Wilna z opozycyjnym blogerem Ramanem Pratasiewiczem na pokładzie. Żyjący na emigracji bloger został zatrzymany po przylocie, co skłoniło Litwę do wezwania NATO do reakcji” - napisano w komunikacie.
Linie lotnicze podkreśliły, że pasażerowi ostali poddani kontroli bezpieczeństwa przez lokalne władze. Przewoźnik przeprosił także za opóźnienie, które nie wynikało z jego winy.
Czytaj też:
Samolot Ryanaira zmuszony do lądowania w Mińsku. Jest reakcja MSZ