Jak podaje agencja Reutera, pasażerowie, którzy mieli wylecieć z Mińska do Frankfurtu samolotem Lufthansy, musieli ponad dwie godziny oczekiwać na lotnisku. Podróżnym, którzy weszli już na pokład samolotu kazano wrócić do portu lotniczego. Wyładowano także wszystkie bagaże. Jako oficjalny powód podano obawy związane z bezpieczeństwem po otrzymaniu informacji o możliwym ataku terrorystycznym.
Po chwili wydano komunikat, w którym stwierdzono, że „podjęto kompleksowe działania w celu zapewnienia bezpieczeństwa pasażerom, załodze i statkom powietrznym” a informacje o locie usunięto z lotniskowego systemu lotów. Dwie godziny później kierownictwo lotniska przekazało, że „informacja o planowanym zamachu terrorystycznym na samolot Lufthansy nie została potwierdzona”. Maszyna wystartowała o godzinie 15:21, a lotnisko wróciło do normalnego trybu pracy.
Przymusowe lądowanie Ryanaira
23 maja samolot linii Ryanair, który leciał z Aten do Wilna, dostał nakaz awaryjnego lądowania w Mińsku. Białoruskie władze utrzymywały, że jest podejrzenie, że na pokładzie maszyny jest bomba. Pojawiały się też inne doniesienia, jakoby Białoruś groziła zestrzeleniem samolotu, jeśli ten nie wyląduje awaryjnie w stolicy kraju.
Działania Mińska były nieprzypadkowe – na pokładzie samolotu był 26-letni Raman Pratasiewicz, dziennikarz, opozycjonista, który prowadził m.in. niezależny kanał Nexta w serwisie Mężczyzna podróżował z Aten do Wilna cywilnym samolotem, a po sprowadzeniu samolotu na ziemię został zatrzymany przez białoruskie służby.