Od 4 czerwca w Nigerii nie działa serwis społecznościowy Twitter i na razie niewiele wskazuje na to, by władze tego afrykańskiego kraju przywróciły obywatelom możliwość korzystania z niego.
Nie do końca wiadomo, czy to rzeczywiście jedno konkretne zdarzenie zaważyło o takim ruchu władz z Abudży. Nigeria toczy od kilku miesięcy boje z Twitterem – to właśnie w tym serwisie Nigeryjczycy zwoływali się na protesty przeciwko brutalności policji. Abudża zwracała się wielokrotnie do Twittera, by ten ograniczał widoczność postów na ten temat, ale serwis nic z tym nie robił.
Media spekulują, że czarę goryczy przelał tweet prezydenta Nigerii Muhammadu Buhariego z 2 czerwca, który groził Nigeryjczykom, którzy w trakcie wojny domowej z lat 1967-1970 mieli „nie zachować się jak trzeba”. Jego wpis odebrano jako wezwanie do rozprawienia się z nimi siłowo (chodzi o secesjonistów z państwa istniejącego w czasie wspomnianej wojny – Biafry, której terytorium włączono później do Nigerii). W efekcie Twitter usunął post Buhariego.
Nigeria ściga osoby, które omijają rządowe ograniczenia dla Twittera
Sprawa ma dalszy ciąg, który opisuje BBC. Jak zapewnił rzecznik nigeryjskiego rządu, kraj będzie ścigał każdą z osób, które złamią zakaz korzystania z serwisu społecznościowego (według dotychczasowych doniesień strona Twittera i tak nie działała, natomiast funkcjonować miała aplikacja mobilna).