Dziesięć osób, w tym dziewięcioro dzieci, zginęło podczas wypadku na autostradzie międzystanowej 65 w Alabamie w USA. Ośmioro ofiar znajdowało się w jednym w pojeździe należącym do Rancza dla dziewcząt, które zapewniało tymczasowy dom dla zaniedbywanych i maltretowanych dzieci. Były w wieku od czterech do 17 lat – informuje CNN.
Kolejne dwie osoby, które zginęły w karambolu to 29-letni ojciec i jego dziewięciomiesięczna córka. Do wypadku doszło w wyniku tropikalnych burz, które przetoczyły się przez Alabamę i inne południowe stany USA. Wszędzie padał ulewny deszcz. Świadek relacjonował, że na godzinę przed katastrofą pogoda była zła. Potem przestało padać, ale na drodze znajdowało się dużo wody.
USA. Tragiczny wypadek w Alabamie. Świadek o szczegółach karambolu
W auto, którym jechał świadek z żoną i córką, uderzył inny pojazd. Następnie ich samochód znalazł się przy barierce na pasie zieleni, która oddziela jezdnie w obu kierunkach. Małżeństwo zabrało swoje dziecko z auta i odeszło od miejsca karambolu. Wtedy pojazdy stanęły w płomieniach. Mężczyzna przyznał, że uratował inne małżeństwo i ich dwójkę dzieci z ciężarówki, która przewróciła się na bok. Świadek i jego rodzina na miejscu spędzili pięć godzin.
Z wypadku została również uratowana m.in. dyrektor ośrodka, która prowadziła busa wiozącego dziewczyny z Rancza. Kobieta sama straciła w katastrofie dwójkę dzieci. Obecnie jest hospitalizowana. Śledczy apelują o pomoc do kierowców, którzy mogą mieć nagrania z tragedii w USA. Ranczo było utrzymywane z darowizn. Założono specjalną zbiórkę, która ma pomóc pokryć m.in. koszty leczenia czy pogrzebów.
Czytaj też:
Wypadek autokaru w Peru. Nie żyje co najmniej 27 osób