To jest agonia resztek demokracji w mieście, które ciągle jeszcze uważane jest za finansową stolicą Dalekiego Wschodu. Popularny hongkoński tabloid pada pod naporem reżimu, krytykowanego na łamach gazety od jej wejścia na rynek w 1995 roku. Założyciel pisma, Jimmy Lai sam w dzieciństwie uciekł od komunistów do miasta, będącego wówczas brytyjską kolonią. Apple Daily, której nazwa nawiązuje do biblijnego zakazanego owocu, założył z pieniędzy, jakie zarobił, tworząc markę odzieżową Giordano, dalekowschodnią wersję H&M.
Czytaj też:
Po szczycie Biden-Putin. „Zimna wojna Rosji z Zachodem będzie trwała”
Obecnie Lai siedzi w więzieniu a podporządkowane Pekinowi sądy uparcie odmawiają mu prawa do wyjścia na wolność za kaucją.
Jego aresztowanie to efekt wejścia w życie napisanej w Pekinie ustawy, zacieśniającej komunistyczną kontrolę nad demokratyczną enklawą.
Wywołała ona wielomiesięczne protesty i zamieszki w Hongkongu, w czasie których Apple Daily była głównym medium opozycji.
Czytaj też:
Szczyt Rosja-USA. Biden sporo ryzykuje, oferując Putinowi chwilę nobilitacji na salonach
Po spacyfikowaniu oporu mieszkańców miasta, władze w Pekinie przystąpiły do rozprawy z instytucjami, wspierającymi prawa obywatelskie. Rajd policji i zatrzymanie całego kierownictwa redakcji a także zablokowanie kont pisma zmusiło wydawcę do zakończenia działalności jednej z dwóch najpopularniejszych gazet codziennych w enklawie. Komunikat opublikowano z dwudniowym opóźnieniem z zagranicznych serwerów, bo te w Hongkongu zostały już zablokowane.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.